Na pocieszenie - książka. To lubię. Najlepiej śmieszna, ironiczna, z czarnym humorem. Nie chodzi bowiem o to, by wypierać zły nastrój i jego przyczyny do najgłębszych czeluści (pod?)świadomości. Chodzi natomiast o transformację, o przekształcenie wyjątkowo przykrego doświadczenia w zwykłe przykre doświadczenie, z którego jednak można się śmiać i z którego można się czegoś nauczyć.
Ale do rzeczy... Po tym wymagającym wysiłku szkoleniu z prezentacji, kupiłam sobie na pocieszenie książkę "Cook in a class of your own with Richard Bertinet". To pierwszy taki przypadek w moim życiu, że w takich okolicznościach kupuję książkę kucharską, no ale... wszystko się zmienia. Książka zaintrygowała mnie tym, że wychodzi z założenia, że o gotowaniu nie wiem nic, że nie wiem nawet ile to jest szczypta soli. Zawiera mnóstwo praktycznych porad z zakresu kulinariów, o których nie śniło się nawet filozofom!:) Książkę tą zabrałam ze sobą w podróż, żeby dowiedzieć się, czego jeszcze nie wiem. Okazało się, że jest tego całkiem sporo!:) Zatem w wolnych chwilach, pod namiotem, w tym zimnie i okrutnym deszczu, ale za to w wyborowym towarzystwie mnóstwa radosnych ludzi, czytałam sobie książkę kucharską...
Przepis, który od razu chciałam wypróbować to "Strawberry croustillant". Croustillant to po prostu coś chrupiącego. W namiotowym świetle trochę słabo to widać, ale ten karmelowy wafelek w książce jest dużo cieńszy od mojego... Jestem jednak przekonana, że obydwa smakują równie bajecznie. W każdym razie, mój był cudownie chrupiący, idealnie słodki i świetnie się komponował z truskawkami:) A najlepsze jest to, z czego jest zrobiony: z gotowego ciasta francuskiego! :))) Polecam ten deser z ręką na sercu, muszę go jeszcze raz wypróbować, tym razem jeszcze bardziej rozwałkowując ciasto...
SKŁADNIKI (podaję proporcje jakich ja użyłam w tym przepisie):
- 300g małych truskawek
- połowa arkusza gotowego ciasta francuskiego (nie mrożone, tylko z lodówek w rolkach)
- 200ml kremówki
- łyżka wody różanej
- łyżka wody różanej
- cukier puder (trudno określić ilość, bo to zależy od ciasta)
- listki melisy do przybrania (to tak od siebie:)
PRZYGOTOWANIE:
1. Ustawiamy piekarnik na 200 stopni.
2. Przygotowujemy kratkę do studzenia krakersów.
3. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia.
4. Połowę arkusza ciasta francuskiego zwijamy w rulonik i kroimy jak kopytka (na 4 równe kawałki)
5. Usypujemy małą górkę z cukru pudru, bierzemy jeden kawałeczek ciasta i obtaczamy go w cukrze, podsypujemy stolnicę i wałek cukrem pudrem - i bardzo cienko rozwałkowujemy ten kawałek. Powinien to być dość długi pasek, prześwitujący. Uwaga, bo ciasto francuskie jest bardzo delikatne, więc trzeba uważać aby się nie rozwaliło, i w razie potrzeby podsypywać cukrem.
6. Rozwałkowany 'listek' ciasta układamy na blaszce i posypujemy z wierzchu cukrem pudrem, aby później w piekarniku zrobiła się fajna fakturka z karmelu.
7. Powtarzamy czynność dla pozostałych cząstek ciasta.
8. Pieczemy 6-8 minut aż cukier się skarmelizuje, ale trzeba uważać, bo:
a) może się przypalić, jeśli ciasto jest bardzo cienkie (wtedy trzeba w porę wyjąć z piekarnika)
b) może zacząć rosnąć, jeśli jest za grube (wtedy można nakłuwać widelcem lub patyczkiem, aby bąbelki opadły, a ciasto zachowało wygląd płaskiego wafelka; moje wyszły za grube i musiałam je dodatkowo odwrócić na drugą stronę, aby cukier się równo skarmelizował)
9. Po upieczeniu wyjąć na kratkę i ostudzić.
10. Truskawki umyć i 'odszypułkować'.
11. Kremówkę ubić na sztywno z dodatkiem wody różanej (to opcjonalne, ale dodaje 'czaru' deserowi) i ewentualnie cukru pudru (wg uznania).
12. Jedna porcja deseru to "kanapka" składająca się z dwóch karmelowych krakersów przełożonych bitą śmietaną i dużą garścią truskawek (zdecydowanie więcej niż na zdjęciu, ale ponieważ dotknęłam gorącego karmelu i dotkliwie oparzyłam się w kciuk, musiałam opracować szybką kompozycję do zdjęcia, bo naprawdę bolało:).
oj mi też po dzisiejszej porcji stresów i niemiłych zdarzeń,by sie taka pysznota przydała:)
OdpowiedzUsuńmniam:)
Książka na poprawę nastroju to świetna sprawa. Super, że dzięki temu i my możemy trochę korzystać. Deser wyśmienity.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze prócz tego ze zmarzłaś to i trochę odpoczęłaś. Pozdrawiam
ale super!
OdpowiedzUsuńpodoba mi się takie ciacho.
zupełnie jak z cukierni ;]
Mniam...aż ślinka pociekła :)
OdpowiedzUsuńAleż wykwintnie dziś u Ciebie, ślinka cieknie!!!
OdpowiedzUsuńto jest takie piękne, takie pyszne!
OdpowiedzUsuń:-)
@asica.p: o tak, taki deser gwarantuje poprawę humoru, musisz wypróbować:) smakowało nawet z poparzonym paluszkiem:)
OdpowiedzUsuń@Kamila: kupowanie książek sprawia mi taką frajdę, że nastrój zawsze mi wraca do normy, lub przynajmniej jakiegoś rozsądnego poziomu:) Odpoczęłam i ta jak!:) Było cudownie, bo w cudownym towarzystwie:))) dzięki za troskę:D pozdrawiam!
@Karmel-itko: jak z cukierni to wyglądało to w książce;) ale fajnie, że odniosłaś takie wrażenie także w stosunku do mojego ciacha:)
@Russkaya: ja się tydzień śliniłam, oglądając ten deser w książce:P pozdrawiam!
@żenia: ależ dziękuję i pozdrawiam!:)
@asiejko: cieszę się że ci się podoba:D
pozdrawiam serdecznie!:)
Gosiu! Cudo! Chcę taki zaraz, teraz, już!
OdpowiedzUsuńUściski:)
bardzo efektownie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł! :) Wygląda bardzo smakowicie. Szkoda tylko że sezon na truskawki się praktycznie zakończył...:(
OdpowiedzUsuńAleż mnie rozochociłaś do:
OdpowiedzUsuń1) kupna tejże książki i dowiedzenia się ile to szczypta soli
2) zjedzenia czegoś chrupiącego (do czego specjalnie nie trzeba mnie namawiać)
3) przekształcenia bardzo złych doświadczeń w zwyczajne złe doświadczenia :D
Miłego dnia! :D
O rany! Po pierwsze, pyszny deser! A po drugie - może jeszcze jeden set szkoleniowy i jeszcze lepsza książka - pocieszyciel trafi w Twoje ręce ;)) Goh, po prostu hedonistycznie u Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńprezentuje się bardzo apetycznie!
OdpowiedzUsuń@Aniu: dziękuję bardzo, częstuj się:) też ściskam:)
OdpowiedzUsuń@zauberi: dziękuję:)
@Doctor: dzięki! nie mów: zakończył? ja jestem jeszcze tak nie wyżyta truskawkowo:)))
@Aurora: proponuję zaspokoić wszytskie trzy ciągąty w jak najbliższym czasie (książka jest po angielsku i kupiłam ją w TKmaxie)
@Magda: hehe, dzięki!:)) a po drugie: kolejne szkolenie mam dopiero w październiku i obawiam się że będzie świetne:))) na szczęście książki kupuję także wtedy gdy chcę zintesyfikować już wspaniały nastrój, hehe:D
@Ola: dzięki, pozdrawiam:)
ale pyszne cudo:)
OdpowiedzUsuńCo za pyszności! I to z gotowego ciasta.. szybkie pyszności.. <3 Uwielbiam to danie i zazdroszczę niniejszym książki kucharskiej <3
OdpowiedzUsuńWiesz.. na odejście od intensywnego uczucia przykrości każda metoda jest dobra.. nawet niezwykła, książkowa.. a może to początek nowego hobby?
Pozdrawiam ciepło!
Mhmh... zamawiam sobie u Ciebie ten pyszny deserek ;-)
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
jej ale cuda!
OdpowiedzUsuńNaprawde super pomysl na wykorzystanie francuskiego ciasta :)
sciskam! :)
@aga: :D
OdpowiedzUsuń@Panna L: szybkie smakołyki są pyszne, bo są pyszne i szybkie:) a książkowe hobby trwa już u mnie dość długo:)))
@Biedr_onko: zatem częstuj się do woli:)
@nat: dzięki:) pozdrawiam serdecznie:)
No fajny bardzo ten Twój wafelek :-) to jak Ty wróciłaś to ja nie zdążyłam z wydrukowanymi...wiesz, w segregatorze a Ty znów mnie opętasz nowościami! no ale...jak już to już :-)
OdpowiedzUsuń@Gosiu: dzięki:) a co do zasypywania nowościami, to chyba na razie trochę zwolnię...:) popołudnia w tym tygodniu mam trochę zajęte i niestety nie mam czasu gotować:) postaram się odreagować w weekend:)))
OdpowiedzUsuńTaki karmelowy krakers baardzo do nas przemawia! Wspaniały i fotogeniczny deser!
OdpowiedzUsuńpychotkowato wygląda:)
OdpowiedzUsuń@just-great-food: cieszę się bardzo:) dzięki:)
OdpowiedzUsuń@Dusiu: dziękuję bardzo:) pozdrawiam!
Pyszne śliczności!
OdpowiedzUsuńBertineta bardzo lubię i nie przeszkadzają mi dokładne wyjaśnienia i opisy.Przepisy są super.
Lektura na pod namiot idealna i widać,że można nawet w takich okolicznościach przygotować taki deser.
karmelowe ciacho i śmietaaaaana!
OdpowiedzUsuńto musi być mega!
@Amber: dzięki:) mi się podobają te długie opisy, bo są przejrzyste i nienudne:)
OdpowiedzUsuń@Słodkosłona: tak, to było mega:)))
Wygląda pięknie, skład ma obłędny i nawet nazywa się tak, że czytając człowiek przełyka ślinkę - uwielbiam ten deser!:)
OdpowiedzUsuńee fajne to!:D
OdpowiedzUsuń@Lekka: bardzo cieszę się, że ci się podoba:) pozdrowionka:)))
OdpowiedzUsuń@Olcik: ano fajne:)
ALe ten deser wygląda bajecznie i apetycznie!
OdpowiedzUsuńrozpustny deser :)
OdpowiedzUsuńok imienniczko :-) całusy
OdpowiedzUsuń@burczymiwbrzuchu, @Kaś: dzięki! pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń@Małgosiu: :) całuski:**