Ciasteczka te dedykuję koleżance, Dorin, która w myśl zasady "do odważnych świat
należy" wyjechała do Holandii, aby podbić swymi umiejętnościami tamtejszy rynek pracy i tak jeszcze zupełnie przy okazji, podbić serca Holendrów swym nowo-odkrytym
talentem cukierniczym. Przemawiając uniwersalnym językiem miłości, czyli
językiem czekolady, zaserwowała znajomym tartę czekoladową z gruszkami
z mojego bloga:) Nic tak nie cieszy, jak to, że korzystacie z tych przepisów i że Wam smakują:) Mam nadzieję, że tak będzie również z tymi ciasteczkami!
Heh, moje pierniczki nie wyszły tak kształtne jak na blogu Addio Pomidory, na którym je znalazłam, ale okazały się tak pyszne, że zniknęły bardzo szybko, więc najlepiej nie przejmować się kształtami i faktycznie od razu podwoić proporcje ciasta. Dlaczego skusiłam się na te ciasteczka? Ujęła mnie ta ciekawostka z przepisu źródłowego: "Są symbolem płodności, podobno dlatego właśnie nie należy ich układać na
talerzyku a swobodnie rozsypywać na wzór siewcy siejącego ziarna". Zatem kochajcie się i rozmnażajcie, jak radzi wam Matka Karmiąca, i objadajcie się Smakołykami, bo życie jest za krótkie, żeby sobie odmawiać takich drobnych przyjemności:)
PS. Oczywiście musiałam dokonać weganizacji tego przepisu:))) (moje zmiany w nawiasach)
SKŁADNIKI:
- 115 g mąki tortowej
- duża szczypta proszku do pieczenia (przez przypadek pominęłam ten składnik)
- 1 łyżeczka przyprawy do piernika
- duża szczypta proszku do pieczenia (przez przypadek pominęłam ten składnik)
- 1 łyżeczka przyprawy do piernika
- pół łyżeczki kakao (pominęłam)
- 50 g cukru
- 50 g cukru
- szczypta soli
- 50 g miękkiego masła (użyłam roślinnego)
- 1 łyżeczka miodu (zastąpiłam syropem owocowym)
- 2 łyżki mleka (zastąpiłam wodą)
- 50 g miękkiego masła (użyłam roślinnego)
- 1 łyżeczka miodu (zastąpiłam syropem owocowym)
- 2 łyżki mleka (zastąpiłam wodą)
PRZYGOTOWANIE:
1. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 160 stopni, blaszkę wykładamy papierem do pieczenia
2. Do miski przesypujemy wszystkie składniki i szybko zagniatamy ciasto
3. Nabieramy kawałeczki ciasta w dłoń i formujemy małe kulki wielkości orzecha laskowego (moje były trochę większe, powiedzmy wielkości orzecha włoskiego). Z podanej porcji uzyskamy ich około 40 (mi wyszło 30).
4. Układamy na przygotowanej blasze zachowując odległości i pieczemy 20 minut.
5. Studzimy i przekładamy do puszki (nasze zniknęły zanim zdążyły dokładnie ostygnąć). Przechowujemy szczelnie przykryte.