Z pozoru wygląda na zwykłą babeczkę. No może nawet na jakieś ciasto czekoladowe. Ale nie, nic z tych rzeczy. To nie jest zwykłe ciasto i nie ma w nim ani grama kakao czy czekolady. Ba! Nawet nie ma brązowego cukru, choć przepis wyjściowy takowy zakładał. Barwa ta nie pochodzi też od karmelu... A zatem skąd?... Z tamaryndu. Tak, tenże sprawił, że ciacho ma taki kolorek a nie inny!:) Dziwny to owoc, strączkowy, ciemnobrązowy, kwaśny... Jednak dzięki tej inności, można wyczarować tak cudne ciasto:)
Do tego daktyle, które same, suszone nie są dla mnie żadną atrakcją. Za słodkie. Zbyt lepkie. Jednak w tym cieście, smakują idealnie. Ich maziowata konsystencja komponuje się doskonale z delikatnością ciasta, a ich słodycz idealnie dopełnia delikatną kwaskowatość ciasta wywołaną tamaryndem. Na koniec, włoskie orzechy. Świeżo łuskane, koniecznie. Reszta? To czysta poezja...
SKŁADNIKI:
-150 g daktyli suszonych (bez pestek)
-50 g pasty tamaryndowej
-300 ml wody
-250 g masła
-100 g cukru
-2 duże jaja
-275 g mąki
-2 łyżeczki sody
-175 g orzechów włoskich (świeżo łuskanych)
PRZYGOTOWANIE:
1. Daktyle siekamy na małe kawałki.
2. Do garnka wlewamy wodę i dodajemy pastę tamaryndową, mieszamy i dodajemy daktyle.
3. Wstawiamy na ogień i zagotowujemy. Zdejmujemy z ognia, dodajemy kostkę masła i odstawiamy do wystygnięcia.
4. Ustawiamy piekarnik na 180 stopni, foremkę, keksówkę wykładamy papierem do pieczenia.
5. Do zimnej masy wbijamy jajka, dodajemy cukier i miksujemy na gładką masę.
6. Stopniowo dodajemy mąkę zmieszaną z sodą.
7. Ciasto przekładamy do foremki i pieczemy przez godzinę, albo do momentu kiedy patyczek wetknięty w ciasto jest suchy po wyciągnięciu.
-300 ml wody
-250 g masła
-100 g cukru
-2 duże jaja
-275 g mąki
-2 łyżeczki sody
-175 g orzechów włoskich (świeżo łuskanych)
PRZYGOTOWANIE:
1. Daktyle siekamy na małe kawałki.
2. Do garnka wlewamy wodę i dodajemy pastę tamaryndową, mieszamy i dodajemy daktyle.
3. Wstawiamy na ogień i zagotowujemy. Zdejmujemy z ognia, dodajemy kostkę masła i odstawiamy do wystygnięcia.
4. Ustawiamy piekarnik na 180 stopni, foremkę, keksówkę wykładamy papierem do pieczenia.
5. Do zimnej masy wbijamy jajka, dodajemy cukier i miksujemy na gładką masę.
6. Stopniowo dodajemy mąkę zmieszaną z sodą.
7. Ciasto przekładamy do foremki i pieczemy przez godzinę, albo do momentu kiedy patyczek wetknięty w ciasto jest suchy po wyciągnięciu.
Przepis zaczerpnęłam z tego bloga.
Z daktylami... Musi smakować świetnie:). Zastanawia mnie tylko ten tamarynd (ta tamarynda?) . Nigdy nie spotkałam się z takim owocem.
OdpowiedzUsuńMnie też właśnie zaintrygował ten tamarynd (aka. tamaryndowiec), można go dostać w sklepach z żywnością orientalną w postaci pasty, albo dżemu np:)
UsuńMhmh.. w sam raz na niedzielny deser.. poczęstuję się Twoim wypiekiem ;-))
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
częstuj się! smacznego:)
UsuńOlaboga, ale to musi być dobre!
OdpowiedzUsuń:)
było:) czas przeszły - bardzo szybko znika:)
Usuńkolor faktycznie piękny:)
OdpowiedzUsuńteż mi się tak wydaje:))
Usuńajć wygląda faktycznie jakby hmm czekoladowe? :)
OdpowiedzUsuńdawno nie dodawałam do wypieków daktyli!
ani grama czekolady jednak nie zawiera:) ja z daktylami i wypiekami dopiero pierwszy raz eksperymentuję:) i jestem bardzo zadowolona z rezultatów:)
Usuńkusząco wygląda:)
OdpowiedzUsuńi tak smakuje:) intrygująco:)
UsuńJuż wiem, że daktylowe ciasta są na pewno bardzo smaczne, a dodatek pasty, to jego dodatkowy atut. Pięknie Ci wyszło, idealne na popołudnie przy kawie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa właśnie nie byłam pewna z tymi daktylami, ale w cieście są idealne:))) dzięki:) pozdrawiam!
Usuńzamawiam takie w maju :P
OdpowiedzUsuńbuziaki
:***
hehe, spoko, jeśli tylko dam radę dotrzeć na to dalekie Południe:)
Usuńbuziaki:*
Rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńSkładniki mnie zaczarowały.Upiekę!
cieszę się, że ci się spodobał ten przepis - daj znać jak wyszło:)
UsuńCiekawe ciasto,ma takie nietypowe składniki. Myślę, że by mnie oczarowało smakiem
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że by Cię oczarowało:)
UsuńTy to robisz tylko apetyty!
OdpowiedzUsuńNo niestety kochana, Ci co na diecie muszą obejść się smakiem:)))
Usuńwygląda rewelacyjnie! musi być pycha...
OdpowiedzUsuńdzięki:) było pyszne:)))
UsuńSuper wygląda, nie przypadam za daktylami ale w takie formie jak najbardziej mi odpowiadają :)
OdpowiedzUsuńja mam podobnie, same suszone daktyle nie robią na mnie wrażenia, ale w tym cieście komponują się idealnie:)
Usuńświetne, tez je chcę. najlepiej już :) trzymam kciuki za więcej piekarnikowych successful stories! :)
OdpowiedzUsuń:))) hehe, powoli zaczynam wierzyć w swoje siły, niedługo powtórna przymiarka do ciasta drożdżowego:)))
UsuńRzeczywiście to ciasto to musi być poezja smaków :)
OdpowiedzUsuńoj było, oj było:)
Usuńnie było mnie trochę na Twoim blogu ze względu na awarię komputera, a tu proszę - tyle cudów wyczarowałaś! Przepiękne ciacho, a tamaryndowca nie jadłam nigdy w życiu, pasty też nie próbowałam, ale słyszałam o takowej.
OdpowiedzUsuńPięknie i pysznie.
Pozdrawiam cieplutko, jako i ten kolor ciasta jest ciepły.
Monika
złośliwość przedmiotów martwych, znamy i rozumiemy:))) miło gościć Cię ponownie:))) i cieszę się że podoba Ci się moje ciacho:) pozdrawiam równie ciepło:)))
Usuńtrzeba się rozejrzeć za tą pastą (nazwy owocu raczej odmieniać nie będę bo jeszcze pokaleczę ;)) bo ciasto wygląda wspaniale!
OdpowiedzUsuńpolecam:) ciekawy eksperyment, i bardzo smaczny:)))
Usuń