Kolejne święto. Sklepy zamknięte, a ja nie kupiłam pieczywa zawczasu... Pod tym względem chyba już się nie zmienię. Może to dlatego, że praktycznie nie jem pieczywa? Ostatnio na śniadanie w pracy jadam kubeczek serka wiejskiego, bo wydaje mi się to bardziej sycące od kanapki. Potem jakiś odgrzewany lunch w samo południe. Kolacji nie jadam od lat, ale tylko dlatego że w tygodniu jemy obiad o 17, 18, więc ten posiłek wydaje mi się zbędny, skoro nie czuję głodu.
A pieczywo jem od święta. Pech chce, że jak są święta, to zapominam je kupić. Na szczęście miałam zamrożone drożdże. Mały kawałeczek, w sam raz na te bułeczki od Arvén. Bułeczki zeszły jak... świeże bułeczki. Smakowały idealnie z domowym dżemem truskawkowym:) Szkoda, że smaku nie da się utrwalić na fotografii, choć można spróbować uchwycić wrażenia...
"Wymyśliliśmy maszyny do szczegółów. Takie, które przechowują chwile. Utrwalają najdrobniejsze ziarenka. Zachowują głosy i profile. A pojawiły się niedawno. Tak bardzo jesteśmy do nich przyzwyczajeni, że lekceważymy ich istnienie i ich moc. W każdym razie prawie ich nie dostrzegamy"*. Zadanie filozoficzne na dziś: uświadomienie sobie siły tych technik. Fotografia. Film. Nośniki audio. Czas trwania: zatrzymany. Materiały: sprzęt nagrywający. Efekt: kontemplacyjny.
SKŁADNIKI:
zaczyn:
320ml letniej wody
15g świeżych drożdży
200g mąki pszennej
100g mąki kukurydzianej
ciasto:
10g soli
25ml oliwy
2 łyżeczki syropu z agawy (można uzyć płynnego miodu)
250g mąki pszennej
70g mąki kukurydzianej
PRZYGOTOWANIE:
1. Zaczyn: drożdże rozpuścić w wodzie, dodać obydwa rodzaje mąki i dobrze wymieszać. Odstawić do wyrośnięcia na okolo pół godziny.
2. Po tym czasie dodać do zaczynu po kolei pozostałe składniki i wyrobić z tego gładkie ciasto, włożyć do miski wysmarowanej oliwą i odstawić w ciepłe miejsce na tak długo, aż ciasto podwoi swoją objętość.
3. Uformować bułeczki, ja robiłam kulki które nastepnie lekko rozciągałam i składałam, aby powstał charakterystyczny "przedziałek". Układać na blaszcze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć ściereczką i położyć blaszkę na kuchence - ponownie do wyrośnięcia.
4. Nastawić piekarnik na 200 stopni. Gdy piekarnik się nagrzeje a bułki lekko wyrosną, wstawiamy blaszkę do piekarnika i pieczemy bułki przez 15-20 minut.
* Zadanie nr 83 "Unieruchomić ulotność", s. 174, [w:] "101 zabaw filozoficznych. Doświadczanie codzienności", Roger-Pol Droit, Gdańsk 2004, wyd. GWP.
ale ładne bułeczki
OdpowiedzUsuńWpraszam się na śniadanie, przyniosę dżemik:D
OdpowiedzUsuń@basiaP: dziękuję:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@Magda: jak z dżemikiem to wpadaj;P pozdrawiam!
alleee pyszne:)ja bez pieczywa narazie się obywam,od tej mojej sławetnej diety,co ja pięć dni wytrzymałam hahaha:)ale taką bym wciągła bez dwóch zdań:)
OdpowiedzUsuń@asica.p: :) no ja generalnie prawie też daję radę bez pieczywa, ale Michu już nie, więc wtedy i gdy jest świeżutkie to się skuszę:)
OdpowiedzUsuńpiękne jest zdjęcie tych bułeczek w koszu.
OdpowiedzUsuńwyglądają tak sielsko, tak wiejsko.
piękne bułki.
i bardzo przystępny przepis.
zanotowany! ;]
zazdroszczę tego koszyczka pełnego bułeczek :) z dżemem zjadłabym nie jedną
OdpowiedzUsuń@Karmel-itka: dziękuję:) te skojarzenia wiejskie miał też mój mąż dziś rano:) zażartował, że następnym krokiem po własnym pieczywie i dżemach będzie hodowla zwierząt i ich ubój:)
OdpowiedzUsuń@Kaś: :) z dżemem były idealne:)
pozdrawiam!
Takie domowe bułeczki to coś wspaniałego! U nas też nie schodzi zbyt wiele pieczywa, więc dziś podobnie obudziliśmy się bez jednej nawet kromki (ale i bez drożdży...), pozdrawiamy! ;)
OdpowiedzUsuń@just-great-food: no ja wyjątkowo miałam te drożdże:) pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię bułeczki własnego wypieku, takich kukurydzianych nigdy wprawdzie nie robiłam, ale wyobrażam sobie że pyszne są.
OdpowiedzUsuńA taki koszyczek bułeczek, obok spakować domowy dżem i do parku z badmintonem.Ech...
Kiedyż, ach kiedy będę ja miała piekarnik??!!
P.S. książka zapisana na listę "do przeczytania"
Pozdrawiam
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
Takie domowe najlepsze i wyglądają tak pięknie :)
OdpowiedzUsuń@mnemonique: własnego wypieku i jeszcze ciepłe są najlepsze:) nasze śniadanko odbyło się w domu, bo michu się musi uczyć do egzaminu.
OdpowiedzUsuńPS. książkę gorąco polecam, bo zwraca uwagę na różne niesamowite aspekty dnia codziennego:D
@burczymiwbrzuchu: najlepsze, a jakże!:) pozdrawiam:)
Ale pyszne bułeczki! Jednak domowa robota to ta najlepsza! :)
OdpowiedzUsuńFajnie,że mamy takie maszyny do utrwalania, dzięki temu możesz zachwycić takim fajnymi bułeczkami. Zapisałam sobie do zrobienia, a książkę do przeczytania. Mam zaległości, bo delektuję się cudnym wiejskim powietrzem i utrwalam te chwile, a net nie działa tutaj za bardzo. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń@Doctor: cieszę się, że ci się podobają:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@Kamila: rozkoszuj się tą wiejską sielanką do bólu! potem opowiesz jak było, gdy wrócisz:) pozdrawiam cieplutko:) ps. książkę i bułeczki polecam!