środa, 29 lutego 2012

Szarlotka

Dzisiejszy post będzie nieco inny. Będzie to fotorelacja z niedzielnego spotkania z moimi przyjaciółmi:) Otóż tak, w dobie social mediów, telefonów komórkowych i ekspresowego tempa życia można się jeszcze spotkać w zupełnie analogowy sposób: twarzą w twarz, wypić kawę i herbatę, wspólnie upiec ciasto, wymienić się doświadczeniami, porozmawiać o życiu i uszyć sobie torebeczkę:) Polecam wszystkim, którzy jeszcze tego nie próbowali, albo tym, którzy twierdzą, że nie mają czasu! :) Oto szarlotka jako pomysł na weekend:)


Najpierw przepis, który koleżanka Aga otrzymała od swojej teściowej:


Potem składnik podstawowy szarlotki, czyli jabłka. Najlepsze są szare renety, z sopockiego ogrodu dziadka...


Przygotowujemy kruche ciasto (praca zbiorowa vel. gniecenie kolektywne)..


I bardzo zimne masło - to ważne przy kruchym cieście. Niektórzy nawet radzą, aby schodzić sobie ręce zimną wodą przed rozpoczęciem zagniatania...


Po dwóch godzinach chłodzenia się w lodówce, ciasto jest gotowe do wałkowania. Tu przydaje się męska siła!


Jak wytłumaczyć mężczyźnie, że ciasto ma mieć brzeg, aby jabłka nie wypadły? Sprawdzają się analogie motoryzacyjne: wyobraź sobie felgę... Aha! I już wszystko jasne:) No a na wierzchu ma być kratownica:)


Potem trzeba tylko poczekać aż ciasto się upiecze...


Aromat wypełniający kuchnię kusił niemiłosiernie... ale udało się - wyszło piękne ciasto:


Teraz tylko czas na przygotowanie kolejnej kawki i można oddać się rozkoszy próbowania tej wspólnej, przyjacielskiej szarlotki! Wyszło pysznie:)


niedziela, 26 lutego 2012

Tagiatelle z sosem pieczarkowym i karmelizowaną cebulą

Cebula. Warzywo pełne zalet. Chroni przed chorobami. Nadaje wyjątkowy smak potrawom. Tak, cebula potrafi czynić cuda! Przepowiada pogodę, bo grubość łupiny wskazuje na to jaka będzie zima. Znana od zamierzchłych czasów. Dodawała smaku skromnej strawie egipskich chłopów. Była walutą, w której dostawali zapłatę robotnicy budujący piramidę Cheopsa. Faraon dodawał w gratisie czosnek i nać pietruszki. "W podróż w zaświaty wyruszało się również z zapasem cebuli, starannie spowitej w opaski niby mała mumia"*.


Cebula. Używana jako lek, jako przyprawa i... jako słodki dodatek do zwykłej potrawy. Właściwie, to makaron z sosem pieczarkowym był tylko pretekstem, abym w końcu zajęła się karmelizowaniem cebuli:) Proces karmelizacji to dla mnie proces uszlachetniania cebuli. Z ostrego, wyciskającego łzy warzywa, nagle staje się ona czystą słodyczą, bogatą w niezwykły smak i aromat! Polecam każdemu, kto jeszcze nie spróbował. Można karmelizować zarówno cebulę białą, jak i czerwoną. Zależy jaki efekt chcemy uzyskać na talerzu. Ja, dla kontrastu z białym sosem, wybrałam czerwoną i dusiłam ją tak długo, aż nabrała tej głębokiej bakłażanowej barwy.


 SKŁADNIKI 
(na makaron z sosem pieczarkowym):
- makaron wstążki
- 0.5 kg średniej wielkości, świeżych, białych pieczarek
- 250-300 ml kwaśnej śmietany 18%
- sól, pieprz
- masło, oliwa
(na karmelizowaną cebulę, na podstawie przepisu Rocharda Bertineta, z książki "Cook"):
- 1 duża czerwona cebula
- łyżeczka kremu balsamicznego
- 1 mały listek laurowy
- płaska łyżeczka cukru
- oliwa, masło do smażenia
- ociupinka soli

PRZYGOTOWANIE:
1. Pieczarki dobrze umyć i pokroić na cienkie plasterki
2. Rozgrzać patelnię i rozpuścić masło z oliwą.
3. Pieczarki dodajemy partiami, tak aby się nie rumieniły, a nadmiar wody szybko odparowywał, często mieszamy. Osolenie pieczarek powoduje, że szybciej oddają wodę, więc można je wstępnie lekko posolić.
4. Na koniec dodajemy śmietanę, tak aby się tylko zagrzała, a nie zawrzała. Doprawiamy ostatecznie solą i pieprzem.
5. Cebulę obieramy i kroimy na talarki. Rozdzielamy krążki, a te najbardziej środkowe ("szczypiorkowe") wyrzucamy, bo najpewniej się przypalą.
6. Na zimną patelnię wrzucamy cebulę i pozostałe składniki na "karmelizowaną cebulę" podane wyżej, i na wolnym ogniu wszystko podgrzewamy. Ogień powinien być naprawdę minimalny i musimy całość często mieszać. Najlepiej robić to w garnku o grubym dnie, albo na dobrej patelni. Brzegi patelni będą mniej nagrzane niż środek, więc można cebulę rozmieszczać właśnie na brzegach. Karmelizowanie jednej cebuli zajęło mi 20 minut, ale wg przepisu Bertineta na 6 cebul, cały ten proces może zająć od pół godziny nawet do godziny. Cebula najpierw powinna się zeszklić, ale cały czas musimy uważać aby się nie zaczęła rumienić i przypalać. Ostatecznie, karmelizowałam tak długo aż na tej czerwonej cebuli nie było widać ani kawałeczka białej, wewnętrznej części. Wyszło pysznie.
7. Gdy widzimy, że cebula jest już prawie gotowa (ja to zauważyłam po około 10-12 minutach), wstawiamy wodę na makaron i gotujemy go wg przepisu na opakowaniu (mój był 8-minutowy). Cały czas pilnujemy cebuli.
8. Po około 20 minutach zdejmujemy cebulę z ognia. Podgrzewamy sos pieczarkowy. 
9. Makaron polewamy sosem, na wierzchu kładąc porcyjkę karmelizowanej cebuli i gotowe!



*M. Toussaint-Samat "Historia naturalna i moralna jedzenia", wyd. WAB, Warszawa 2008, s.67-68 (cały akapit przygotowany na tej podstawie)

piątek, 24 lutego 2012

Sałatka z kalafiora

Czasami dziwne zbiegi okoliczności wprawiają mnie w zadumę... A jeśli to wszystko jest ukartowane? Jak w Truman Show? Jak w Matriksie? Wczoraj naszła mnie ogromną chęć na gotowanego kalafiora, klasycznie z masełkiem i bułką tartą. Wybrałam się zatem na osiedlowy ryneczek. Oczywiście, luty to nie sezon na kalafiory, ale osiem złotych za taką małą główkę?!? Nie omieszkałam wyrazić na głos swego zdumienia w warzywniaku:) Poszłam zatem do kolejnego... Tam zadziałał klasyczny psychologiczny zabieg, na który z chęcią dałam się nabrać: większa główka kalafiora za jedyne 6,99:) I od razu weselsza wróciłam z zakupów!


Po drodze wstąpiłam jeszcze do osiedlowej biblioteki i od razu wpadła mi w ręce "Pani Dalloway" Virginii Woolf, którą od dawna chciałam przeczytać. Bez zastanowienia wypożyczyłam tą książkę. W domu ugotowałam całego kalafiora (dość krótko, nie lubię takiego rozsypującego się...:) i zaspokoiłam swój kalafiorowy głód. Potem chwyciłam do ręki moją nową lekturę. Jakież było moje zdziwienia, gdy już na pierwszej stronie tekstu pojawił się... kalafior! Czy to nie dziwne? Przecież Woolf mogła wybrać jakiekolwiek inne warzywo... ale wybrała kalafiora i to w dodatku tak od czapy... akurat w dniu kiedy postanowiłam zjeść kalafiora i wypożyczyć "Panią Dalloway"?!? Coś mi tu nie gra... To na pewno jakiś błąd w Matriksie;)


PS. Dziś na przekąskę proponuję sałatkę z kalafiora.
PPS. W dalszej części lektury nie mowy o kalafiorach, ani o innych moich zachciankach kulinarnych:)

SKŁADNIKI:
- połowa krótko obgotowanego kalafiora (w sezonie blanszuję kalafior około 10 minut we wrzącej wodzie, ten mój posezonowy potrzebował dodatkowych kilku minut)
- pęczek koperku
- 1 jabłko
- 2 łyżki majonezu (można użyć 1 łyżkę majonezu + 1 łyżkę jogurtu naturalnego)
- pieprz cytrynowy

PRZYGOTOWANIE:
1. Kalafiora drobno pokroić (same kwiatki bez twardych łodyg)
2. Posiekać drobno koperek
3. Jabłko obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach
4. Wszystkie składniki wymieszać.
5. Dodać majonez i doprawić pieprzem cytrynowych (zazwyczaj zawiera już sól, więc nie trzeba jej dodawać)


środa, 22 lutego 2012

Zupa pomidorowa z sosem Worcester i oregano

Wczoraj ostatki, śledzik, czy jak mówią w Wielkopolsce: podkoziołek. Ostatnio trochę wypadłam z klubowego życia (przy czym "trochę" to bardzo konkretny eufemizm), więc nie wiem, czy jest jeszcze (albo już?) różnica między imprezami karnawałowymi, a postnymi... Kiedyś, za czasów studenckich, ta różnica polegała głównie na tym, że wtorkowe imprezy podkoziołkowe, były po prostu ostrzejsze - w szczególności pod kątem ilości wypitego alkoholu i przetańczonych godzin. Po takiej balandze, syndrom dnia następnego był tym bardziej dokuczliwy... A kac u mnie zawsze powodował wzmożoną chęć na zupkę, zazwyczaj pomidorową:) Kiedyś w takich sytuacjach odwiedzałam babcię, a dziś? Sama sobie gotuję...


Po jednej z takich imprez ostatkowych wróciłam do mojego mieszkania studenckiego, dość grzecznie, bo około 12 w nocy (na drugi dzień miałam pierwszą praktyczną lekcję na prawo jazdy). W drodze do łazienki minęłam kuchnię i wszystko było w porządku. Poszłam spać. W związku z tym kursem musiałam wcześnie wstać, gdzieś około 7 rano. Droga do łazienki jednak wyglądała inaczej (nie, nie tak jak myślicie;) - minęłam kuchnię, i coś było nie tak... Zrobiłam krok w tył, zerknęłam do jej wnętrza jeszcze raz i nie mogłam uwierzyć! Niegdyś białe ściany ("białe" to także duże nadużycie terminologiczne), były całkowicie czarne!!! Przetarłam ze zdumienia oczy, przypomniałam sobie szybko, ile piw wypiłam poprzedniego wieczora... Nieeee, no po jednym nie ma się takich omamów wzrokowych! 

Poszłam na naukę jazdy, a po powrocie już całe mieszkanie huczało informacjami o przebojach nocy poprzedniej! Otóż okazało się, że nasz kolega, który niedawno odkrył uroki mrożonych frytek, postanowił po powrocie z imprezy, a przed pójściem spać, usmażyć sobie trochę frytek. Plan ten miał jeden zasadniczy minus, kolega zasnął zanim olej się zagrzał - mało tego, olej zdążył się zapalić (najprawdopodobniej) i osmalić całą kuchnię sadzą... Na szczęście jego współlokator poczuł, że coś jest nie tak i uratował całą sytuację. Inaczej.. esz, lepiej o tym nie myśleć. W każdym razie, jak słyszę "podkoziołek", to zawsze przypomina mi się tamten zaskakujący poranek... A jak wyglądają wasze skojarzenia z ostatnią karnawałową nocą?


SKŁADNIKI:
- 2,5 litra wody
- udko kurczaka (w wersji postnej pomijamy ten składnik, i cały wywar gotujemy dużo krócej)
- 2 marchewki
- 1 pietruszka (korzeń)
- nieduży por
- 0.25 selera (korzeń)
- słoiczek koncentratu pomidorowego
- 1 do 3 łyżek sosu Worcestershire (zależy jak bardzo lubimy jego smak)
- 1-2 maggi
- sól i pieprz do smaku
- 2 łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
- 1 listek laurowy
- 3 ziarna ziela angielskiego
- pół łyżeczki ostrej papryki
- mleko 3.2% do zabielenia zupy
- makaron rosołowy
- świeże listki oregano

PRZYGOTOWANIE:
1. Gotujemy wywar mięsny: udko kurczaka, listek laurowy i ziarna ziela angielskiego wrzucamy do garnka i zalewamy wodą.
2. Gdy woda się zagotuje, na powierzchni zaczną się gromadzić tzw. szumy, które zbieramy łyżką cedzakową i wyrzucamy.
3. Gotujemy mięso ok. 40 minut, po czym dodajemy marchewkę, pietruszkę, seler i por. Gotujemy jeszcze 20 minut.
4. Wstawiamy wodę na makaron i gotujemy go wg przepisu na opakowaniu.
5. Do bulionu dodajemy cały słoiczek koncentratu pomidorowego, maggi i sos Worcester. Doprawiamy solą, pieprzem oraz papryką ostrą i słodką.
6. Na koniec zabielamy zupę odrobiną pełnotłustego mleka.
7. Zupę podajemy z makaronem i świeżymi listkami oregano.

sobota, 18 lutego 2012

Francuska tarta jabłkowa

Dzisiaj przepis na french apple tart z książki Richarda Bertineta "Cook". Mogłoby się wydawać, że to nic prostszego i w sumie macie rację, bo tak właśnie jest, ale Ryszard oczywiście poświęcił temu przepisowi aż trzy wielkie strony w swej książce kucharskiej dla nowicjuszy! :) Ja to trochę streściłam i uprościłam, w końcu nie jestem profesjonalnym kucharzem, to mi wolno:)))


Swą listę dobrych rad Ryszard rozpoczął od wyboru jabłek na tartę. Otóż polecane są Golden Delicious, ponieważ gdy Ryszard mieszkał jeszcze we Francji one się tak dobrze... gotowały:) Aby jabłeczna rozeta wyglądała profesjonalnie, jabłka należy pokroić bardzo cienko. Ważne jest też aby jabłka zachowały ładny okrągły kształt. Ciasto francuskie należy nakłuwać widelcem, aby nie rosło. A jak powstrzymać jabłka przed zbrązowieniem? Tradycyjna zimna woda z cytryną świetnie się sprawdza. Jest też foto-porada jak obrać i pociąć jabłka... Hmmm... Ja to skróciłam do jednej fotki, może być?


SKŁADNIKI:
- 3 jabłka
- łyżka brandy i 1 łyżka cukru
- arkusz ciasta francuskiego
- 5 łyżek konfitury morelowej (ja użyłam marmolady cytrynowo-limonkowej, chodzi o to żeby dżem był dość jasny i przezroczysty, aby można z niego na koniec zrobić ładną glazurkę)

PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nastawiamy na 200 stopni.
1. Okrągłą formę do tarty wyłożyć papierem do pieczenia, a następnie ciastem francuskim, zostawiając ładny brzeg. Następnie nakłuwamy całą powierzchnię ciasta widelcem.
2. Jabłka obieramy, przekrawamy na połówki, wydrążamy ładnie gniazda nasienne (najlepiej na okrągło, tak aby w przekroju wyszedł półksiężyc).
3. Jedną połówkę jabłka zetrzeć na tarce i lekko odcisnąć sok. Doprawić cukrem i brandy.
4. Pozostałe połówki jabłka kroimy na cienkie plasterki.
5. Układamy rozetę: zaczynamy od zewnętrznego brzegu zbliżając się coraz bardziej do centrum tarty i układamy plasterki jabłek zaczynając od największych tak aby kolejny plasterek zakrywał połowę pierwszego. 
6. Gdy na środku tarty zostanie miejsce wielkości około połówki jabłka, wówczas w to miejsce układamy mus jabłkowy przygotowany w punkcie 3.
7. Po tym manewrze kontynuujemy układanie plasterków jabłka, jak nie pasują to można przekroić na pół, albo na jeszcze mniejsze kawałki tak aby pasowało:)
8. Pieczemy 30 minut. Ja mniej więcej w połowie pieczenia zmieniłam funkcję na pieczenie tylko z dołu, bo brzegi już były złociste.
9. Po upieczeniu wykładamy tartę na kratkę i studzimy około 20 minut.
10. Konfiturę rozpuścić w garnuszku, a następnie posmarować nią jabłka na tarcie wykorzystując pędzelek. Gotowe:)

Miłego weekendu!



sobota, 11 lutego 2012

Charoset

Dziś dla odmiany deser, który zdecydowanie jest fit! (żeby nie było, że tylko bitą śmietaną Amku-Amku stoi:). Oto charoset, tradycyjny deser kuchni żydowskiej - bez dodatku cukru, a tak przyjemnie słodki! Nazwa tej słodkiej owocowo-orzechowej masy pochodzi od słowa cheres, który oznacza glinę i symbolizuje zaprawę, używaną do budowy przez uwięzionych w Egipcie Izraelitów (za wiki).


Niech was nie zmylą promienie słońca na zdjęciu. To nadal bardzo mroźne słoneczko, zatem moj anty-zimowy strajk trwa nadal. Na domiar złego w czwartek spadł śnieg, przez co wykoleiło się kilka tramwajów, co z kolei spowodowało większy ruch na drogach poznańskich i droga do pracy zajęła mi 1,5 godziny... Umówmy się, śnieg jest fajny tylko w kilku przypadkach:

a) jak jest się dzieckiem
b) jak masz szkołę/ pracę/ cokolwiek akurat musisz odwiedzić tuż obok domu i nie jesteś zmuszona do korzystania z komunikacji miejskiej, ani dróg miejskich zawalonych kierowcami, którzy nie potrafią w taką pogodę jeździć
c) jak jedziesz na narty/ na sanki/ na zimową eskapadę (np. fotograficzną), gdzie śnieg jest wręcz strategicznym elementem krajobrazu

Podsumowując: w miastach śnieg powinien być nielegalny:)


SKŁADNIKI:
- 3 jabłka obrane i starte na grubej tarce
- 1 szklanka pokrojonych orzechów albo migdałów
- 1 szklanka rodzynek (użyłam takich dużych rodzynek "golden cośtam":)
- mielony cynamon
- 1 łyżka czerwonego słodkiego wina (ja użyłam białego)

PRZYGOTOWANIE:
1. Wymieszaj jabłka z orzechami i rodzynkami oraz 1-2 łyżeczkami cynamonu.
2. Polej winem i jeszcze raz wymieszaj.
3. Rodzynki można wcześniej namoczyć w alkoholu lub w wodzie z miodem i cytryną. Można też dodać inne ulubione bakalie.

* przepis zaczerpnięty z Kulinarnego Atlasu Świata (dodatek do wyborczej), rozdział Kuchnia Żydowska
** deser dodaję do akcji Fit na Wiosnę!

środa, 8 lutego 2012

Owocowa pianka

"Tamtej zimy w gazecie pojawiły się doniesienia o górze lodowej w kształcie galeonu, która z majestatycznym poskrzypywaniem przepłynęła wzdłuż klifów St. Hauda's Land; o pokwikującym wieprzu, który wyprowadził wędrowców zagubionych na stromiznach wzgórz pod Londenol Tor; o osłupiałym ornitologu, który naliczył pięć wron albinosów w stadzie składającym się z dwunastu sztuk. Ale Midas Crook gazety nie czytał, oglądał tylko zdjęcia"*. 

Tak zaczyna się powieść, którą właśnie zaczęłam czytać. Zawsze zanim kupię jakąś książkę, czytam pierwsze zdanie, pierwszą stronę w poszukiwaniu tego "czegoś", tego haczyka, na który złapie się moja ciekawość. Tym razem długo się nie opierałam... Tytuł tej książki intryguje jeszcze bardziej: "Dziewczyna o szklanych stopach", a jej autorem jest Ali Shaw. Przeczytałam na razie tylko kilka pierwszych rozdziałów, ale już mi się podoba... Archipelag St. Hauda's Land to miejsce, gdzie szara zimowa codzienność łączy się z rzeczywistością baśniową. Jest tajemnica. Jest oniryczny nastrój i... I dużo pięknych zdań, czyli coś, co w literaturze cenię chyba najbardziej - ładny styl pisania:)**


Dzisiaj jak Midas zamiast czytać przepis, możecie oglądać fotki:) Deser ten prezentuję tylko dlatego, że jest to mój permanentny słodki grzech ostatnich dni...  Grzeszę nim tak często, że można już chyba mówić o małym uzależnieniu:) Owocowa pianka, gdy popatrzycie na fotkę z daleka, wygląda jak Bardzo Bardzo Odległa Galaktyka, jak Malinowo-Porzeczkowo-Truskawkowa Mgławica, która wpadła w objęcia Śmietankowej (Mlecznej) Drogi. 

OWOCOWA PIANKA to garść lub dwie na wpół rozmrożonych owoców i zmiksowanych blenderem z łyżeczką cukru pudru i niedbale wymieszanych z całą masą mocno ubitej kremówki:) Droga do tej rozkoszy podniebienia jest prosta...


*A. Shaw "Dziewczyna o szklanych stopach", Warszawa 2009, wyd. Amber, s.5
** Slogan reklamujący tą powieść na okładce, który do mnie akurat przemówił: "Magiczna love story dla miłośników Haruki Murakamiego" :)

sobota, 4 lutego 2012

Sałatka nicejska

Jak ten wielki tuńczyk mieści się w takiej małej puszce??? Przecież dzięki swym rozmiarom ryba ta potrafi dostarczyć za jednym razem nawet do 900 kilogramów mięsa - jak przeczytałam w jednej książce. W puszce dostajemy zatem jego niewielki wycinek... skrawki... skromną porcyjkę... Nie wiem jednak czy to prawda z tymi 900 kilogramami, bo czytałam też o najdroższym tuńczyku świata, za którego jeden sushi master zapłacił 736 500 dolarów! A była to spora rybka - ważyła 269 kilogramów.


Dziś tuńczyk wylądował w naszej śniadaniowej sałatce nicejskiej, której 3 najpewniejsze składniki to: sałata, jajka i właśnie tuńczyk:) Reszta składników bywa różna, co kuchnia to inna wersja:) Do tego dwa sosy: jeden dla mnie, a drugi dla Miśka, bo taka sałatka najlepiej smakuje z Twoim ulubionym sosem sałatkowym:)


SKŁADNIKI (2 porcje):
- kilka listków sałaty
- 6 pomidorków koktajlowych
- pół ogórka długiego
- 12 czarnych oliwek
- 2 plasterki czerwonej cebuli
- pól puszki tuńczyka w zalewie (w kawałkach, nie sałatkowy - rozdrobniony)
- 3 jajka ugotowane na twardo
- sos niby winegret: oliwa i różowy ocet winny zmieszane wg uznania + szczypta oregano, soli i pieprzu
- sos majonezowy: dwie łyżeczki majonezu + czubata łyżeczka keczupu + szczypta oregano i pieprzu

PRZYGOTOWANIE:
1. Do dwóch półmisków dodajemy po równo wyżej wymienione składniki, w kolejności:
- poszarpane listki sałaty
- obrany ogórek pokrojony w kostkę
- pomidorki koktajlowe przekrojone  na połówki
- oliwki
- w sam środek układamy tuńczyka
- krążki cebuli przekrojone na pół (półksiężyce)
- na wierzchu kładziemy jajka przekrojone na ćwiartki:)
2. I gotowe:) Podawać z ulubionym sosem sałatkowym.


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...