wtorek, 30 kwietnia 2013

Koktajl pietruszkowy

Ta zieleń za oknem jest zaraźliwa. Małe pączuszki na drzewach i krzakach, nawet trawnik nabrał koloru. Żółć forsycji, jak co roku zachwyca i cieszy. Róż wiśni na tle błękitnego nieba jest niezwykle fotogeniczna. Chmury puszyste jak wata cukrowa. I nawet ten deszczyk przelotny mi nie przeszkadza, bo wiosna ma stwórczą moc budzenia natury do życia. Tak, zaczyna się sezon. Rachityczne pęczki pietruszki zamieniają się w grube bukiety zieloności.


Moment ich przemiany można uczcić tylko w jeden godny sposób - koktajlem pietruszkowym! Skład koktajlu jest eksperymentalny i dodać należy, że był to eksperyment udany:) Kwaśny aż miło! Tak jak kwaśne żelki, które uwielbiam. Słodycz miodu dopełnia dzieła. Całość aż kipi od witaminy C:) C jak Cudowne wiosenne dni!:)))


SKŁADNIKI:
- pęczek pietruszki, wstępnie poszatkowanej
- 1 jabłko, obrane, pozbawione gniazd nasiennych i pokrojone na cząstki
- sok z połowy cytryny (można dodać mniej, jeśli ktoś nie lubi kwaśnych napojów)
- niepełna szklanka soku bananowego
- 2 łyżki miodu płynnego

PRZYGOTOWANIE:
Wszystkie składniki przełożyć do wysokiego naczynia i zmiksować blenderem na gładki koktajl:) Popijać w słoneczne dni:)


niedziela, 28 kwietnia 2013

Panna cotta z miodem i orzechami włoskimi

"Od trzech dni po jednej gwałtownej burzy nadciąga następna. Dziś rano zrobiło się zdecydowanie zimniej. Ale światło dnia jest tak intensywne, że aż niepokojące, a niebo absolutnie jasne. Deszcze wszystko umyły. Aż do serca światła. Na horyzoncie ani odrobiny kurzu. Jedynie ostrość, czystość, żadnego atomu mgły. Rzadko się to widzi. Tak rzadko, że momenty, w których takie światło się pojawia, uświadamiają nam, w jak matowym świecie zazwyczaj się poruszamy"* I taki ostry, intesywny i jasny poranek nastał właśnie dziś... 


Dla kontrastu deser do kawy mamy dziś delikatny, śmietankowy, o nieostrym smaku orzeszków koli, z odrobiną złocistego miodu. Myślałam, że kola będzie bardziej wyczuwalna, ale niestety miód ze swą natarczywą słodkością przesłania wszystko. Ciekawa  sprawa z tym napojem. Kola to przeciwieństwo wody. Jest przesłodka. Nie gasi pragnienia. Jest czarna i nieprzejrzysta. A jednak jest w jej smaku coś, co decyduje o jej popularności. Orzeszki koli? Może to jest kluczem do sukcesu.


SKŁADNIKI:
- 330ml napoju typu cola
- 200ml śmietanki 30%
- 2 łyżki cukru
- 2,5 łyżki żelatyny
- 6 łyżeczek miodu płynnego
- garść świeżo rozłupanych orzechów włoskich

PRZYGOTOWANIE:
1. Kolę przelać do garnuszka i zagotować, zestawić z ognia, dosypać żelatynę i szybko zamieszać, aby dobrze się rozpuściła, odstawić do przestygnięcia.
2. Po przestygnięciu dodajemy śmietankę i ponownie mieszamy.
3. Rozlewamy całość do foremek (u mnie wyszło sześć różyczek z silikonowej formy, ale można użyć np. małe filiżanki)
4. Odstawiamy do stężenia.
5. Gdy panna cotta stężeje, wyciągamy ją z foremki, posypujemy orzechami i polewamy łyżeczką miodu.


* "51 zabaw (z) rzeczami", Roger -Pol Droit, s.31

czwartek, 18 kwietnia 2013

Twarożek kanapkowy inaczej

Czasami bywa tak, że blog boli... Parafrazując pewien kabaret... My blogerzy, tak samo jak członkowie owego kabaretu, padamy na twarz w poszukiwaniu dobrze dobranych słów, które złożą się na treść posta. Rację ma Nuovana pisząc na facebooku, że no po prostu nie da się wkleić samego przepisu na bloga. Nie i koniec. Trzeba skrobnąć choćby słówko, szczególnie gdy ma się zapędy literackie:) Głupio tak pisać o niczym, tak jak ja teraz, ale czasem tak to po prostu wychodzi. Przepisy z gotowymi fotkami czekają w kolejce, aż przyjdzie wena i wpis się zwerbalizuje:) A co mnie zainspirowało do napisania tego posta? Raporcik. O blogerach. Pono "internauci postrzegają ich przede wszystkim jako popularnych, pozytywnych, lubianych, inspirujących i przyjaznych". Hmmm...


Pomyślmy... (To także czasem boli;) Co myślę o innych blogerach??? Dokładnie-tak-właśnie:))) Pozytywni. Inspirujący. Przyjaźni. Co dodałabym od siebie? Wydaje mi się, przynajmniej w zakresie blogosfery kulinarnej, że zazwyczaj zakładam, iż bloger pisze prawdę. Prawdziwszą prawdę niż niektóre magazyny i portale kulinarne z wypacykowanymi fotkami, na których gołym okiem widać, że połowy składników nie użyto do wykonania "ślicznego dania". Owszem, fotograf zdolny, ale danie jest wielką niewiadomą. Pewnie, że się nacięłam i to nie raz. Bywa i tak, ale są miejsca w sieci, gdzie wracam bez obaw. Na przykład taki twarożek kanapkowy od Aluchy - zdecydowanie godny polecenia, jak słusznie zachwala autorka przepisu:)


SKŁADNIKI:
- 100g dobrej jakości twarogu (użyłam półtłustego)
- łyżka pestek słonecznika
- łyżka pestek dyni (opcjonalnie, dodałam od siebie:)
- 2 łyżki pokrojonej w kosteczkę świeżej czerwonej papryki
- 1 łyżka mleka/ lub śmietany
- 2 łyżki oleju lnianego
- 5 ziaren pieprzu
- 2-3 płatki suszonego czosnku (opcjonalnie, dodałam od siebie:)
- sól do smaku

PRZYGOTOWANIE:
1. Pestki dyni i słonecznika uprażyć na złoto na suchej patelni.
2. Do miski przełożyć biały ser, dodać mleko/śmietanę i olej lniany i podusić widelcem (jeśli wolicie gładszą konsystencję, można to wszystko zmiksować blenderem)
3. Dodać uprażone ziarna, paprykę skrojoną w kostkę, świeżo zmielony pieprz i zmielony w moździerzu suszony czosnek, osolić do smaku.
4. Idealnie smakuje z pajdą świeżego chleba:)


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Krem serowo-selerowy z migdałami

Biały kwadrat na białym tle. To już było. Dzieło sztuki. Biały płatek migdałowy w białym kremie serowo-selerowym. To nowość. Dzieło sztuki kulinarnej. Nie moje. Ja jestem tylko zręcznym fałszerzem (?). A może zdolnym kopistą. Przepisuję smaki odkryte w restauracji na mieście na kulinarne karty domowego menu i tak samo, jak skrupulatni średniowieczni mnisi, dopisuję swoją opowieść. Tu ujmę szczyptę soli, tu dodam świeżo zmielony pieprz, zamieszam raz w lewo, trzy razy w prawo... Powstaje nowa wersja tego niepozornego kremowego utworu.


A i tak wiem, że najpiękniejsze smakowe historie są jeszcze przede mną. Tyle kulinarnych zachwytów czeka na mnie bym mogła je wyrazić! Tyle receptur powstaje wokoło by w końcu trafić w moje ręce, na mój stół, na moje podniebienie. Od pewnego czasu, gdy odwiedzam nowe miejsca, to zaczynam od kuchni. Co jest charakterystycznego dla tego miasta, regionu, kraju? Jaka potrawa, jaka przyprawa, który smakołyk? Kiedy to się stało? Niedawno. Długa droga przed mną. 


SKŁADNIKI:
- 2 pietruszki
- kawałek białej części pora
- jeden średniej wielkości korzeń selera
- 80g parmezanu
- 250ml słodkiej śmietanki
- płatki migdałów
- sól i świeżo mielony pieprz

PRZYGOTOWANIE:
1. Warzywa obrać, pokroić drobno, zalać wodą tak aby lekko przykryć warzywa (chodzi o to by selerowy wywar był dość skoncentrowany) i ugotować do miękkości.
2. Zestawić z ognia, zmiksować blenderem na gładki krem i postawić ponownie na kuchence.
3. Dodać parmezan, śmietankę, doprawić solą i pieprzem i ponownie zagrzać.
4. Na koniec dosypać płatki migdałów, część można odłożyć do posypania na talerzu.


piątek, 12 kwietnia 2013

Surówka z marchewki i fistaszków

Są takie smaczki jak ta surówka marchewkowo-orzechowa, że nie wiadomo, czy jest to nowy sposób na podanie marchewki czy ciekawy dodatek do orzeszków. Oba te składniki są konkretne i specyficzne, mają wspólna cechę - są twarde i chrupiące, smaczku dodaje kontrast: słodkie i słone, nic więc dziwnego, że ich połączenie daje naprawdę ciekawy efekt. Kto by pomyślał, że solone orzeszki ziemne potrafią tak zaczarować marchewkę. No kto? Nigella*:)


Jak powiedział Izydor z Sewilli: "Nic nie jest równie potrzebne jak sól i słońce"! No to sól macie wraz z orzeszkami, teraz tylko czekamy na słońce za oknem, bowiem słoneczne sałatki już nie wystarczają! Wiosno, posłuchaj: żadnych przymrozków, żadnych deszczyków, gleba niech się nasączy topniejącym śniegiem - po prostu słońca nam trzeba, z nieograniczoną liczbą promieni. Obiecujemy nie marudzić, gdy będzie za ciepło i zaczniemy się pocić w środkach transportu miejskiego (przynajmniej przez pierwszy tydzień upałów:). Zrozumiano? No, to zobaczymy czy jesteś kumata:)


SKŁADNIKI (1-2 porcje):
- 3 średnie marchewki
- łyżka octu winnego
- garść solonych orzeszków ziemnych
- 2 łyżki oleju lnianego (w oryginalnym przepisie był to olej z orzeszków ziemnych i kilka kropli sezamowego, ale ja ostatnio zachwycam się olejem lnianym i jego delikatnie orzechowym posmaku:)

PRZYGOTOWANIE:
1. Marchewki obrać, pokroić w kostkę i przełożyć do miseczki.
2. Dodać garść orzeszków ziemnych, doprawić octem i olejem.
3. Można spożywać od razu:)


*Nigella Lawson "Nigella Fresh", s.58 [foto-recenzja tej książki znajduje się na moim fan-pagu na Facebook'u - KLIK!]

sobota, 6 kwietnia 2013

Ogórki z miodem

Zawsze interesowała mnie historia jedzenia. Skąd pochodzi to warzywo? Jak nasi przodkowie przyrządzali swoje posiłki? Na próżno szukać tych odpowiedzi w szkolnych podręcznikach. Jeśli już pojawiała się jakaś ciekawostka, to tylko w formie zajawki na marginesie. A to przecież ciekawa wiedza i chyba warto wiedzieć, które rośliny są tymi rodzimymi, a które z importu. Dlatego tak się ucieszyłam, gdy na tegorocznym Pyrkonie znalazłam książkę o zwyczajach kulinarnych Słowian. Foto-recenzję książki "Przy słowiańskim stole" Małgorzaty Krasnej-Korycińskiej możecie znaleźć na moim fanpejdżu fejsbukowym, a jeśli ktoś nie ma tam konta to tutaj [klik] może znaleźć link do albumu ze zdjęciami.


Jakie zatem warzywka znali nasi słowiańscy przodkowie? W warstwach archeologicznych znaleziono pozostałości grochu, bobu celtyckiego, soczewicy, ogórków, marchewek, pasternaku i czosnku. Najprawdopodobniej znana była także kapusta i rzepa:) Ważnym produktem spożywczym był także miód - w Gnieźnie znaleziono gliniane naczynie ze stężonym miodem z X wieku!:) Mój miód jest trochę bardziej współczesny, a deser który z jego udziałem przygotowałam jest nieco osobliwy, ale za to prosty, smaczny i co najważniejsze słowiański! :)


SKŁADNIKI*:
- 1 długi ogórek
- łyżka płynnego miodu

PRZYGOTOWANIE:
Ogórka obrać i pokroić w kostkę, przełożyć do szklaneczki deserowej i polać miodem. Spożywać od razu, bo ogórki puszczają wodę i rozcieńczają miodek:)

*"Przy słowiańskim stole, czyli kulinaria wczesnego średniowiecza" M. Krasna-Korycińska, wyd. Triglav, Szczecin 2010, str. 79


A teraz foto-zabawa, do której zaprosiła mnie Alucha:) Oto kilka zdjęć o mnie. Taki gohowy kolaż, który czytamy zwyczajnie od lewej do pawej - a poniżej znajdziecie tematy zdjęć:) Spodobała mi się ta gra, bo przypomniało mi to szkolne "złote myśli", tylko że w wersji fotograficznej:)


1. Codziennie widzisz: blokowisko
2. Ubranie, w którym mieszkasz: nie wiem o co chodzi, ale Alucha pokazała swoją sypialnię, a moim ulubioną częścią domu jest kanapa obok regału z książkami:)
3. Ulubiona pora dnia: zachód słońca:)
4. Coś nowego: komiks o tym, co by było, gdyby Vader jednak nie opuścił Luka Skywalkera, tylko zajął się jego wychowaniem na "Gwieździe Śmierci"
5. Właśnie tęsknisz za: synusiem, bo za kim mam tęsknić? :)
6. Piosenka, która chodzi Ci po głowie: Teen Idle
7. Nagłówek Twojego tygodnia: nadzieja wypisana na murze
8. Najlepszy moment tygodnia: zimowy wypad na drinka z koleżanką
9. Kim chciałaś być jako dziecko: piosenkarką oczywiście:)
10. Nie rozstajesz się ze: smartphonem
11. Twoja miłość od pierwszego wejrzenia: Tymuś, rzecz jasna
12. Coś, co robisz cały czas: klikam, stukam w klawiaturę przez większą część doby
13. Zdjęcie tygodnia: to ja, bez makijażu:)
14. Ulubione słowo, wyrażenie: ekhm... no ale żadne inne, mniej wulgarne nie jest dla mnie charakterystyczne;P
15. Najlepszy moment roku: okres bożonarodzeniowy w centrach handlowych, postuluję, aby zaczynał się już we wrześniu:)
16. Ktoś, kto zawsze potrafi Cię uszczęśliwić: no jakże by inaczej - pacholę nasze, szczególnie gdy śpi sobie pięknie:)

PS. Tego typu fotki wrzucam na Instagram, gdzie można mnie Obserwować:)

środa, 3 kwietnia 2013

Likier kawowy

W święta po raz pierwszy od wielu miesięcy miałam wolny wieczór:) Poszłam więc z koleżanką - również świeżo upieczoną mamuśką - na drinka. Ona jeszcze karmi więc piła tylko karmi, a ja mogłam już zaszaleć, ale nie było w czym wybierać. Zamówiłam gin z tonikiem, jednak nie na to miałam ochotę tego wieczoru. W karcie były dostępne likiery, w tym kawowy, ale żaden drink nie zawierał ich w swym składzie. Na szczęście właściciel baru zgodził się spełnić moją drinkową fanaberię.


Zamówiłam "Białego Ruska", ulubionego drinka Biga Lebowskiego, bohatera filmu braci Cohen. Najpierw jednak musiałam odnaleźć nań przepis w smartphonowych czeluściach internetu. Podałam go właścicielowi "Coolinarki", a ten przygotował mi drinka. Lód, wódka, likier kawowy i śmietanka. Mocne i słodziutkie. Tego mi było trzeba tego wieczoru! Wróciłyśmy do domu o 21.30 jak na wzorowe mamuśki przystało. Wcześnie? Pewnie tak, ale dla nas to był pierwszy taki luźny wieczór od dłuższego czasu i wykorzystałyśmy go najlepiej jak się dało:) Wracałyśmy do domu przez śnieżny, narniowy krajobraz z uśmiechem na twarzy.

SKŁADNIKI*:
- 500ml naparu zrobionego z ok. 100g kawy
- 500g cukru
- łyżeczka pasty waniliowej
- 200ml spirytusu (u mnie 250ml wódki, bo nie lubię takich mocnych nalewek, a taka na wódce jest dla mnie w sam raz)

PRZYGOTOWANIE:
1. Przygotowujemy kawę, najlepiej w kawiarce lub dzbanku-zaparzaczu do kawy (gdzie można odfiltrować fusy) - ważne aby napar był mocny, a kawa dobrej jakości.
2. W dużym dzbanku umieszczamy cukier i pastę waniliową i zalewamy to gorącą kawą - mieszamy, aż cukier się rozpuści i odstawiamy do ostudzenia.
3. Gdy syrop ostygnie dodajemy spirytus lub wódkę, mieszamy, całość przelewamy do karafki i schładzamy w lodówce.
4. Naparsteczek takiej nalewki jest idealny do popołudniowego ciacha:)


* Przepis zaczerpnęłam z bloga "Kuchnia pod wulkanem"

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...