Jeśli chcesz sprawić komuś słodką niespodziankę, to panna cotta jest bardzo dobrym pomysłem! Wbrew pozorom, to wcale nie musi być bardzo kaloryczny smakołyk. Widziałam przepisy, gdzie śmietankę mieszano pół na pół z mlekiem, więc jest sposób! Ja uwielbiam smak słodkiej śmietanki, więc jej nie rozcieńczam. Nie dodaję dużo cukru, bo przesłodzone desery nie są czymś, co tygryski lubią najbardziej.
Panna cottę można oczywiście wyjąć z foremki, w której tężała, ale tym razem postanowiłam wykorzystać patent hotelowy, gdzie często takie deserki podawane są w małych kieliszkach, dzięki czemu możesz spróbować 2-3 poobiednich mini-deserków, z czego jeden to na pewno panna cotta (kolejne to z reguły mus czekoladowy, creme brule lub pianka owocowa:) Polecam!
SKŁADNIKI (2-3 nieduże porcje):
- 200 ml śmietanki
- 2-3 łyżki cukru pudru
- pół łyżeczki pasty waniliowej lub miąższ z jednej laski wanilii
- łyżka żelatyny
- filiżanka malin (mogą być mrożone) + odrobina cukru (wg uznania)
PRZYGOTOWANIE:
1. Śmietankę doprowadzić do wrzenia i szybko zestawić z ognia. Dodać cukier puder i wanilię i rozpuścić, a następnie wsypać żelatynę i mieszać do rozpuszczenia.
2. Tak przygotowaną śmietankę rozlać do małych szklanek. Gdy deserki przestygną, wkładamy je do lodówki i czekamy aż całkowicie zastygną.
3. Maliny podgrzać w garnuszku aż zaczną puszczać sok i się rozpadną, dosłodzić wg uznania.
4. Ciepłe maliny przetrzeć przez sitko i przełożyć do szklaneczek, gdy śmietankowa galaretka stężeje.
Piękna!
OdpowiedzUsuńTaka czysta.
I ten pasek malin.
Delektuję się...
smacznego!
UsuńMniam, lubię! Najbardziej pasuje mi perspektywa dwóch pozostałych słodkości :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcreme brule jeszcze nie robiłam, tłumaczę się brakiem palnika do karmelizacji cukru:P
UsuńSuper, muszę się znowu zabrać do tego deseru. Zniechęciłam się po pierwszym nieudanym podejściu (za mało żelatyny)
OdpowiedzUsuńja robię wg zalecen na opakowaniu + ociupinka na wszelki wypadek;P
Usuńcudowny deser :)
OdpowiedzUsuńdzięki!
UsuńPrecz z kaloriami, panna cota ma smakować przede wszystkim :D
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda!
UsuńKolejny post już po tygodniu?;)
OdpowiedzUsuńŚmietankowa galaretka to przysmak mojego dzieciństwa,
tylko nikt tego nie nazywał wtedy panna cotta;)
Systematyczność przede wszystkim!;)
Usuńa dla mnie to dość późne odkrycie, tyle straconych lat;)
Taaaa.... i znów się Gośka obija :P
UsuńBardzo patriotyczna w wersji do góry nogami aka wyjętej ze szklaneczki ;)
OdpowiedzUsuńNiom.
chociaż tyle mogę zrobić dla Kraju;)
UsuńMałgosia uwielbiam! Rafał prosi się już o ten deser od kilku tygodni...kupuję śmietanę a potem w głowie marzy mi się makaron z sosem śmietanowym i śmietana znika...kupuję kolejną z przeznaczeniem na panna cotę i znowu coś spieprzę i tak w kółko :) ale w Weekend muszę zrobić tiramisu bo ..muszę, obiecałam:)całuję Was wszystkich ...i małego super mena też:)wspaniały jest!
OdpowiedzUsuńHehe, a wydawałoby się że tak łatwo go zrobić, ale gdy w koło tyle pysznych inspiracji, to rozumiem;)
UsuńBuziaki przekazane! pozdrów swoich!:)
wygląda tak cudownie nieskalanie :) uwielbiam panna cottę
OdpowiedzUsuńM
Świetny deser :-)
OdpowiedzUsuńW szklaneczce wygląda zjawiskowo:-)
OdpowiedzUsuńaż mi ślinka cieknie !
OdpowiedzUsuńhttp://jagodowyzakatek.blogspot.com/
Oj, muszę zrobić, ale chyba w mniej kalorycznej wersji :)
OdpowiedzUsuńpychota - uwielbiam <3
OdpowiedzUsuń