Postanowione. Rozpoczynam cykl "Smakołyki Karmiącej Mamy". Naprawdę, nie jest łatwo. Jak przejrzy się wpisy na forach internetowych i posiądzie się wiedzę na temat tego, co jedzą Matki Karmiące, to włos jeży się na głowie... Wynika z tego, że większość kobiet ogranicza się do polędwicy sopockiej i białego chleba, gotowanego kurczaka i rozgotowanej marchewki, a dzieciątka i tak mają kolki...
Ja, z moją miłością do smacznego i różnorodnego jedzenia, byłam tym odkryciem zdruzgotana. Na szczęście synuś nie cierpi z powodu kolek. Staram się omijać produkty wzdymające (kapusta, kalafior, groch), ciężkostrawne (np. smażone) i alergizujące (np. orzechy, miód, cytrusy, truskawki i mleko krowie w czystej postaci). Serów, maślanek i jogurtów nie potrafiłam sobie odmówić. Jednak okazało się, że i to muszę odpuścić...
Ale, nie czas żałować róży, kiedy płoną lasy, jak mówi poeta... Gdy dzieciątku coś nie służy, bez namysłu to odstawiam. Ochota na słodkości jednak pozostała i oto moje kolejne okrycie - bez mleka, bez masła i bez jaj. Może komuś się przyda taka mini-baza przepisów dla karmiących kobitek, bo niektóre wpisy na forach porażają znajomością nabiału. Np. kobitka prosi o przepisy bez mleka krowiego, to podają jej przepis zawierający masło, które to niby z czego jest zrobione, ja się pytam?!? ;)
Zapraszam na owsiane batoniki* !
SKŁADNIKI:
- 400 g płatków owsianych (ok. 2,5 szklanki)
- 3/4 szklanki cukru
- 1/2 szklanki oleju roślinnego
- 1 jabłko starte na mus
- 2 czubate łyżki mąki pełnoziarnistej
- 4 łyżki wody
- opcjonalnie: garść ziaren słonecznika, rodzynek, migdałów, cynamon (co kto może:)
PRZYGOTOWANIE:
1. Nastawiamy piekarnik na 180 stopni.
2. Jabłka ścieramy na tarce.
3. Mieszamy wszystkie składniki ze sobą tak, aby na oko wszędzie dotarł olej, woda i mus jabłkowy.
4. Taką wilgotną masę wykładamy dość cienką warstwą na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia (u mnie starczyło na dwie blaszki, bo batoniki zrobiłam dość cienkie).
5. Pieczemy 15-20 minut aż cukier się skarmelizuje a płatki zezłocą.
6. Po upieczeniu jeszcze gorące kroimy nożem na mniej więcej prostokątne lub kwadratowe batoniki, ale zdejmujemy z blaszki dopiero gdy wystygną.
* Inspiracja przepisem Idealnej Pani Domu
oja oja, czeeeeść!!!! mam nadzieję że wszystko dobrze u Was, dobrze Cię widzieć i te pyszności Twoje :))) karmiąca nie jestem ale te pyszotki z chęcią przyrządzę :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
cześć! dzięki, u nas wszystko dobrze:)
Usuńhehe, oczywiście, to nie są smakołyki tylko dla karmiących - może źle to ujęłam:) one są dla wszystkich, w tym nawet dla karmiących:)
pozdrawiam cieplutko!
Heh, śmiać mi się chce z tej ICH wiedzy... A podobno taki dostęp do informacji wszelakich ;>
OdpowiedzUsuńGoh., zrób cykl dla NICH i dla siebie oczywiście :)
Buźka!
Fajnie, że jesteś :D
no niestety internet wprowadza pewien chaos informacyjny i trzeba, choć to czasem boli, ruszyć czasem mózgownicą;P zanim skorzysta się z tej ICH wiedzy:)
Usuńpozdrawiam!
Gosiu, baza Twoich przepisów oparta na doświadczeniu, pięknym wykonaniu to gwarancja sukcesu! Wspaniałe ciacha, chętnie się poczęstuję :)
OdpowiedzUsuńno mam nadzieję, że komuś to się przyda:) pozdrawiam!
UsuńFaktycznie, poziom wiedzy Polaków na temat podstawowych składników jest przerażające (ciekawe z czego niby miałoby być zrobione to masło..)
OdpowiedzUsuńA owsiane batoniki na pewno świetnie rekompensują Tobie przerwę w spożywaniu innych produktów :)
przerażający to mało powiedziane;P
Usuńa owsiane batoniki naprawdę są pomocne:)
Niesamowite,jesteś!
OdpowiedzUsuńA to co jedzą karmiące mamy to koszmar.
Twoje batoniki są piękne.
A pyszne na pewno.
Pozdrawiam Cię ciepło.
każdy poradnik zaleca różnorodną dietę, a te kobitki i tak swoje:)
Usuńpozdrawiam równie ciepło!:)
Bardzo fajna alternatywa dla tych rozgotowanej marchewki :)
OdpowiedzUsuńO tak, szczególnie że ja w ogóle nie jestem fanka gotowanej marchwi, nawet al dente:)
UsuńPyszności :)
OdpowiedzUsuńJa ze swoją dwójką dzieci nigdy nie mialam problemów z kolkami, jak również z jedzeniem tego na co miałam ochotę. Grochów i fasolek z natury nie lubię, więc tego wcale nie jem. Kapusty staram się unikać, bo mąż nienawidzi (i smaku i zapachu). Orzechy różnej postaci i rodzaju wcinam ile wlezie, to samo z truskawkami i miodem (który jem łyżkami). Jest to bardzo mało prawdopodobne aby dziecko zachorowało od tych rzeczy, nawet jeżęli w przyszłości okaże się, że dziecko ma któreś z tych rzeczy alergię. TY mozesz je jeść, ale nie powinnaś ich dawać bezpośrednio dla dziecka, do pierwszego roku życia. Moja mała miała alergię na banany, ale dopiero jak zaczęła je sama jeść. Jak ja je jadłam i karmiłam piersią, to nie było z nią żadnych problemów.
OdpowiedzUsuńJa obecnie karmię piersią i jem niesamowite ilości orzechów i truskawek.
Płatki owsiane, z tego co czytałam po narodzinach mojej drugiej córki, pomagają w produkcji mleka. Ja miałam z tym problem w pierwsym miesiącu i zaczęłam jeść płatki na śniadnie i w ciagu dnia wrzycałam parę łyżęk do smoothie.
To nie jest naukowo nigdzie udowodnione, ale wiele kobiet przyrzeka że to właśnie płatki owsiane im pomogły... ja jestem jedną z nich. :)
No wiem... Raz czytałam, że te alergeny mogą przenikać do mleka matki, gdzie indziej, że nie przenikają - albo że nie jest to udowodnione, czyli na dwoje babka wróżyła.
UsuńI w sumie jak się przestudiuje różne listy "zakazanych produktów", to próbowałam już i czekoladę, i wiśnie, i maliny, i ryby...
A teraz synuś ma taką niefajną wysypkę na twarzy i pediatra zaleciła eliminację nabiału i jaj, zobaczymy czy to zadziała...
ja jem dużo czekolady. Tzn, nie że codziennie tabliczka, ale parę kawałków gorzkiej czekolady dziennie, czasami wychodzi że tabliczka na tydzień. czasami do tego jakieś czekoladowe ciacho albo budyń (domowej roboty na prawdziwej czekoladzie) i moja mała nie ma żadnych problemów... raczej ja je mam, bo mi dupa rośnie...
Usuńja też jadłam już śliwki, na co moja mama oczami przewróciła, bo mówi, że nie powinnam, i nic dzieciakom nie było. do tego piłam przeogromne ilości soku z suszonych śliwek, bo po cesarskim cięciu (dwa razy) ma się OKROPNE problemy z... odwiedzinami w ubikacji. Żadne tabletki przeczyszczające, żadne inne rzeczy nie działały, tylko i wyłącznie ten sok. Życie mi uratował ;). Moja mama jak to usłyszała, to myślałam że zemdleje. Powiedziała że dzieciaki będą miały kolki i sraczki i wszystko inne i że natychmiast powinnam przestać to pić. Nic im nie było.
Jestem zdania, że matki po narodzinach dzieci powinny jeść wszystko z umiarem, a eliminować tylko wtedy kiedy zobaczą jakieś niepożądane efekty u swoich małych. Jeżeli takich nie ma, to nie ma sie czym martwić.
to bardzo pocieszające, co piszesz:) moja wrodzona intuicja też mi podpowiada, że większość tych żywieniowych "dobrych rad" można włożyć między bajki, tylko teraz pytanie, które tam wkładać, a które stosować;)
Usuńna razie musimy rozkminić, czy to na pewno uczulenie na mleko/jaja, a potem się zobaczy:)
pozdrawiam!
tak mi się też wydaje, że te rady są takie "pośrodku" co dla jednej kobiety i jej pokarmu może być szkodliwe, to dla drugiej tak wcale nie musi być. Sądzę, że to zależy od metabolizmu matki oraz innych czynników.
Usuńmam nadzieję,że ta wysypka Twojego maleństwa to nie od mleka ani jaj, bo te przecież są takie pyszne. Ja to bym nie mogła wytrzymać bez nabiału ;)
Bardzo lubię owsiane batoniki, dlatego bardzo chętnie wypróbuję twój przepis;)
OdpowiedzUsuńsuper! polecam:)
UsuńNo ja mam nadzieje, że po porodzie przy karmieniu będę mogła jeść w miarę normalnie... choć przepisy się przydadzą na pewno :)
OdpowiedzUsuńżyczę ci tego kochana! alergiom mówimy stanowcze i zdecydowane NIE!:)
UsuńWidziałam takie na bazie musu jabłkowego gdzieś na innym blogu i pomyślałam: do zrobienia! Bo to jedna ze zdrowszych wersji :) Mniam!
OdpowiedzUsuńciekawa jest też wersja bananowa, bo tych jabłek niestety nie było zbytnio czuć w batonikach:)
Usuń