Wczoraj ostatki, śledzik, czy jak mówią w Wielkopolsce: podkoziołek. Ostatnio trochę wypadłam z klubowego życia (przy czym "trochę" to bardzo konkretny eufemizm), więc nie wiem, czy jest jeszcze (albo już?) różnica między imprezami karnawałowymi, a postnymi... Kiedyś, za czasów studenckich, ta różnica polegała głównie na tym, że wtorkowe imprezy podkoziołkowe, były po prostu ostrzejsze - w szczególności pod kątem ilości wypitego alkoholu i przetańczonych godzin. Po takiej balandze, syndrom dnia następnego był tym bardziej dokuczliwy... A kac u mnie zawsze powodował wzmożoną chęć na zupkę, zazwyczaj pomidorową:) Kiedyś w takich sytuacjach odwiedzałam babcię, a dziś? Sama sobie gotuję...
Po jednej z takich imprez ostatkowych wróciłam do mojego mieszkania studenckiego, dość grzecznie, bo około 12 w nocy (na drugi dzień miałam pierwszą praktyczną lekcję na prawo jazdy). W drodze do łazienki minęłam kuchnię i wszystko było w porządku. Poszłam spać. W związku z tym kursem musiałam wcześnie wstać, gdzieś około 7 rano. Droga do łazienki jednak wyglądała inaczej (nie, nie tak jak myślicie;) - minęłam kuchnię, i coś było nie tak... Zrobiłam krok w tył, zerknęłam do jej wnętrza jeszcze raz i nie mogłam uwierzyć! Niegdyś białe ściany ("białe" to także duże nadużycie terminologiczne), były całkowicie czarne!!! Przetarłam ze zdumienia oczy, przypomniałam sobie szybko, ile piw wypiłam poprzedniego wieczora... Nieeee, no po jednym nie ma się takich omamów wzrokowych!
Poszłam na naukę jazdy, a po powrocie już całe mieszkanie huczało informacjami o przebojach nocy poprzedniej! Otóż okazało się, że nasz kolega, który niedawno odkrył uroki mrożonych frytek, postanowił po powrocie z imprezy, a przed pójściem spać, usmażyć sobie trochę frytek. Plan ten miał jeden zasadniczy minus, kolega zasnął zanim olej się zagrzał - mało tego, olej zdążył się zapalić (najprawdopodobniej) i osmalić całą kuchnię sadzą... Na szczęście jego współlokator poczuł, że coś jest nie tak i uratował całą sytuację. Inaczej.. esz, lepiej o tym nie myśleć. W każdym razie, jak słyszę "podkoziołek", to zawsze przypomina mi się tamten zaskakujący poranek... A jak wyglądają wasze skojarzenia z ostatnią karnawałową nocą?
SKŁADNIKI:
- 2,5 litra wody
- udko kurczaka (w wersji postnej pomijamy ten składnik, i cały wywar gotujemy dużo krócej)
- 2 marchewki
- 1 pietruszka (korzeń)
- nieduży por
- 0.25 selera (korzeń)
- słoiczek koncentratu pomidorowego
- 1 do 3 łyżek sosu Worcestershire (zależy jak bardzo lubimy jego smak)
- 1-2 maggi
- sól i pieprz do smaku
- 2 łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
- 1 listek laurowy
- 3 ziarna ziela angielskiego
- pół łyżeczki ostrej papryki
- mleko 3.2% do zabielenia zupy
- makaron rosołowy
- świeże listki oregano
- udko kurczaka (w wersji postnej pomijamy ten składnik, i cały wywar gotujemy dużo krócej)
- 2 marchewki
- 1 pietruszka (korzeń)
- nieduży por
- 0.25 selera (korzeń)
- słoiczek koncentratu pomidorowego
- 1 do 3 łyżek sosu Worcestershire (zależy jak bardzo lubimy jego smak)
- 1-2 maggi
- sól i pieprz do smaku
- 2 łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
- 1 listek laurowy
- 3 ziarna ziela angielskiego
- pół łyżeczki ostrej papryki
- mleko 3.2% do zabielenia zupy
- makaron rosołowy
- świeże listki oregano
PRZYGOTOWANIE:
1. Gotujemy wywar mięsny: udko kurczaka, listek laurowy i ziarna ziela angielskiego wrzucamy do garnka i zalewamy wodą.
2. Gdy woda się zagotuje, na powierzchni zaczną się gromadzić tzw. szumy, które zbieramy łyżką cedzakową i wyrzucamy.
3. Gotujemy mięso ok. 40 minut, po czym dodajemy marchewkę, pietruszkę, seler i por. Gotujemy jeszcze 20 minut.
4. Wstawiamy wodę na makaron i gotujemy go wg przepisu na opakowaniu.
5. Do bulionu dodajemy cały słoiczek koncentratu pomidorowego, maggi i sos Worcester. Doprawiamy solą, pieprzem oraz papryką ostrą i słodką.
6. Na koniec zabielamy zupę odrobiną pełnotłustego mleka.
7. Zupę podajemy z makaronem i świeżymi listkami oregano.
Takich wspomnień, to nie mam, kac alkoholowy też raczej mi nie grozi, ale zupkę pomidorową to zjem zawsze chętnie, niezależnie od pory roku. W takich barwach to już niemożna się oprzeć. Pozdrawiam postnie.
OdpowiedzUsuńczyli możesz celebrować tradycyjnie:) dla mnie ten wieczór będzie zawsze się kojarzył z pewnym niepokojem:) (niepokój o kuchnię, jak to śmiesznie brzmi:) pozdrawiam!
Usuńczarne ściany to teraz hit wnętrzarski, szczególnie matowe. Więc kolega był trendsetterem ;)
OdpowiedzUsuńco do zupki, też ostatnio robię coraz chętniej i coraz to nowe smaki zup, sama z siebie jestem dumna. Z Ciebie też. Taki sos Worcester dodaje chyba smaczku pomidorówce.
Pozdrawiam
Monika
hehe, tak nie myślałam o tym kumplu wtedy:P sos worcesetr w ogóle dobrze się komponuje z pomidorami, np w sosie:) pozdrawiam!
UsuńUśmiałam się z tej Twojej historii :D. W pierwszej chwili myślałam, że ktoś pomalował te niby białe ściany ;).
OdpowiedzUsuńPomidorówka jest the best. Ja zwykle idę na łatwiznę, czyli do uprzednio poczynionego rosołu wrzucam sporą ilość przecieru - tyle by kolor był bardzo nasycony, a i smak dość kwaskowaty :).
A po imprezach też lubię zupki, choć zawsze na pierwszym miejscu była, jest i będzie delikatna jajeczniczka na masełku ;)
hehe:) białe ściany też by mnie zaszokowały:) a na kaca każdy ma swój sprawdzony zupa, jajecznica u mnie by nie przeszła:))) pozdrawiam!
UsuńMasz rację ;). A bywało, że nic nie mogło przejść ;)
Usuńpozdro
P.S. Moja babiczka pochazis z Poznania :)
hehe, tzn. przechodziło, ale nie w tą stronę co trzeba;)
UsuńHehe, ja spasowałam wczoraj już o 21.30 ... nie ma jak pobudki o 7.00!
OdpowiedzUsuńAle taka zupka lepsza od śledzika (i wódeczki też!).
no tak to jest, jak ma się inne obowiązki:) pozdrawiam!:)
Usuńoooo taka zupa z charakterkiem , bardzo smakowicie się prezentuje
OdpowiedzUsuńhehe, dobrze to ujęłaś:) dzięki:)
UsuńDobra zupka, nie tylko na kaca :)
OdpowiedzUsuńA czarne sciany tez kiedys chcialam, ale ze dzielilam pokoj z siostra, ktora gustowala raczej w pastelach, to nie moglo byc o takich scianach mowy. Szkoda troche.
hehe, a wystarczyło niechcący spalić frytki:) a tak na poważnie, to też bym chciała taką ścianę, a'la tablica do pisania kredą:) w necie jest mnóstwo super projektów:) pozdrawiam!
Usuńo jakbym zjadła mniam:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:***
twoje zaproszenie do Poznania jest nadal aktualne, więc przyjedźcie to Wam ugotuję:) pozdrawiam!
Usuńzupka jak tralala :) pycha!
OdpowiedzUsuń:) dzięki i pozdrawiam!
Usuńjak,ja lubię prostą,poczciwą pomidorową;)a dodatek mleka bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńznacznie lżejszy i zdrowszy;)
lubię też z ryżem,och;)
pozdrawiam!
m.
ja też lubię:) bałam się, że to mleko się zwarzy, ale jednak nie:) my jednego dnia mieliśmy zupę z makaronem, a drugiego z ryżem:) pozdrawiam!
Usuńa ja myślałem, że karnawał właśnie się zaczyna...coś mi tu nie gra:)
OdpowiedzUsuńprzecież ci tłumaczyłam...:P
UsuńPomidorową robiłam w wielu wielu wersjach :) Zawsze smakuje aczkolwiek zawsze jest nieco inna. Dodatek sosu bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńteż mam takie zdanie o pomidorówce - smakuje w każdej wersji:) pozdrawiam!
UsuńTy to miałaś życie...nawet z czarnymi ścianami- ale jakie! i ta zupa cudna bo narobiłaś mi apetytu!i piękne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńhehe, życie jak życie - ale za to jakich współlokatorów! :) dzięki za miłe słowa!
UsuńPomidorowa klasyka :)
OdpowiedzUsuńo tak:)
UsuńHmmm... normalnie krwawa merry z makaronem :D
OdpowiedzUsuńhehe, dobre porównanie:P
UsuńWitam, zainteresował mnie Pani blog. Prosiłabym o kontakt na adres ola@szalonegotowanie.pl
OdpowiedzUsuńDziękuję, na razie nie jestem zainteresowana rejestracją w kolejnym kulinarnym serwisie:)
UsuńWidzę, że nastąpiła epidemia w tym tygodnia gotowania pomidorówki ;-D
OdpowiedzUsuńUwielbiam pomidorową!
www.przysmakiewy.pl