Lubię się dziwić i lubię wiedzieć. Lubię odkrywać, że to, co dotychczas wykonywałam rutynowo ma swój głębszy sens, który był ukryty przed moją świadomością. Lubię poznawać nowe udogonienia, triki i uczyć się nowych rozwiązań. Często pytam: dlaczego? I lubię otrzymywać sensowne odpowiedzi. Tak jak już pisałam, książka "Cook" Richarda Bertineta wychodzi z założenia, że nie wiem co to szczypta soli, albo jak zredukować sos, lub też co to znaczy: "doprawić do smaku". I dobrze.
Dlatego dziś porada dnia: dlaczego lepiej wyciąć zielony "zalążek" z wnętrza ząbka czosnku? Te zalążki to po prostu kiełki czosnku, które są małe i blade, w młodym czosnku, a zielone, ostre i gorzkawe w smaku w starszych ząbkach. Jeżeli więc siekamy czosnek warto tą część usunąć, aby nie zepsuć potrawy.
A po co nam tak spreparowany czosnek? Oto propozycja do l'apéro:) To taki francuski odpowiednik włoskiego antipasti. Jak pisze Bertinet, l'apéro to raczej sposób jedzenia niż konkretna potrawa. Purée z oberżyny* jest jedną z propozycji do l'apéro. Można podawać je jako pasta z dobrym chlebem lub bagietką (na zimno lub podgrzane), można to też podawać jako dodatek do ryby lub też jako smaczny sos do makaronu.
Do oberżyny podchodziłam nieśmiało ostatnimi czasy, gdyż w wyniku nieudanego eksperymentu z udziałem tego warzywa, nabrałam do niego dużej niechęci. Co jakiś czas lubię jednak sprawdzać, czy niechęć minęła i ten przepis przekonał mnie, że już mogę spokojnie jeść bakłażany (sama nie wiem, która nazwa mi się bardziej podoba:). Kolorem to purée przypomina smażone pieczarki. Miśku wręcz stwierdził, że gdybym mu nie powiedziała, pomyślałby że to pieczarki z cebulką (no ale Misia łatwo wkręcić)
SKŁADNIKI:
- 1 oberżyna
- 1 ząbek czosnku (dość duży)
- kilka małych gałązek cząbru, rozmarynu lub tymianku (ja użyłam pierwszych dwóch)
- oliwa z oliwek
- 1 mała cebula
- 2 łyżki ziaren słonecznika (łuskane) lub orzeszków piniowych
PRZYGOTOWANIE:
0. Nastawić piekarnik na 220 stopni.
1. Oberżynę umyć i przekroić ostrym nożem na pół zaczynając od dołu po ogonek.
2. czosnek obrać i przekroić na pół.
3. Natrzeć miąższ oberżyny czosnkiem i osolić, następnie naciąć ów miąższ w kratkę ostrym nożem, a w szczeliny wetknąć zioła i pocięte na paseczki połówki czosnku, a z wierzchu skropić oliwą z oliwek.
4. Wstawić do piekarnika i zapiekać 45 minut, aż wierzch mocno zarumieni się. Chodzi o to aby maksymalnie odparować wodę z warzywa i "skoncentrować" jego smak.
5. Po upieczeniu wyjąć gałązki ziół i płaty czosnku, a miąższ wydrążyć łyżką do miseczki.6. Na patelni uprażyć słonecznik. Przełożyć do miseczki.
7. Na oliwie zeszklić poszatkowaną drobno cebulę. Dodać upieczoną oberżynę (odsączając dodatkowo sok przy nakładaniu), dodać uprażony słonecznik.
8. Do tak przygotowanej pasty można jeszcze dodać troszkę oliwy (ja ten krok pominęłam, bo pasta była odpowiednio wilgotna).
* "Cook" R. Bertinet, "Rough aubergine purée", s.22 (proporcje z książki zmniejszyłam o połowę i wyszła z tego jedna filiżanka pasty, taka tylko dla celów degustacyjnych:)
I skończyłaś pastę z bakłażana! Wygląda bardzo apetycznie i zawsze to co innego niż baba ghanoush :) :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to puree. Ja akurat jestem amatorką bakłażana, więc nie trzeba byłoby mnie namawiać do spróbowania.
OdpowiedzUsuń@Marta: skończyłam:) przez noc pasta się schłodziła i smaki się przegryzły:) baba ghanoush jeszcze nie próbowałam, ale zapowiada się ciekawie:)
OdpowiedzUsuń@haniu-kasiu: to super:) no a ja mam różnie, bo to warzywo można naprawdę w różny sposób potraktować:)
pozdrawiam!:)
świetnie się prezentuje i pewnie tak smakuje
OdpowiedzUsuńQrde!!! Pożarło mój komentarz długi, jak Wojna i pokój Tołstoja!!!!
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką oberżyny (co znaczy, że gdyby nagle przestała istnieć, to bym za nią nie płakała), ale ją jadam i nie sprawia mi to przykrości.:) W tej postaci jeszcze nie próbowałam - kto wie, może to jest właśnie oberżynowe TO?
Chcę więcej "porad dnia" - nie miałam pojęcia, że pod czosnkowym ogonkiem może się kryć taka niespodzianka!;)
A w ogóle to muszę Ci powiedzieć, że Twoje posty niemal zawsze prowokują mnie do dłuższych wypowiedzi - co oznacza, że podobne rzeczy zwracają naszą uwagę i że potrafisz być inspirująca - nie tylko kulinarnie i estetycznie.:)
A teraz robię Ctrl+C i dopiero Zamieść komentarz.
Od wczoraj stale włącza mi się Error 503 i wszystko tracę.;(
@margot: dzięki, pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuń@Lekka: Oj znam ten ból, dlatego przy jakichkolwiek dłuższych wypowiedziach najpierw kopiuję wypowiedź przed kliknięciem Zamieść komentarz...:)
Ja też bym przeżyła zniknięcie oberżyny:) a ta postać - to prawie TO. Jadłam kiedyś tak przyrządzoną (w restauracji afgańskiej), że nie mogłam uwierzyć, że jem oberżynę i to było TO. Niestety nie jestem w stanie odtworzyć receptury...
Spoko, myślę że porady dnia będą się pokazywać każdorazowo, gdy będą pasowały do potrawy:)
Cieszę się, że też mogę być dla ciebie inspiracją, ale wiesz że to działa w dwie strony? Ja od ciebie tyle się uczę, że hej!:)))
Ctrl+A, Ctrl+C i lecisz komentarzu...:)
Z Twoich porada dnia można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Ja lubię gruszkę miłości, sporo można z niej przygotować. Właśnie wróciłam z weekendu, gdzie też przygotowywałam coś właśnie z niej.
OdpowiedzUsuńTwoja potrawa bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Pozdrawiam serdecznie!
@Kamila: Gruszka miłości to kolejna dobra nazwa dla tego warzywa!:))) cieszę się Kamilko, że ci się podoba ta propozycja, czekam z niecierpliwością na twoje bakłażanowe czary:))) pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńPuree z oberżyny zaserwował mi w zeszłym roku pewien sympatyczny włoch - do bruschetty. Było przepyszne - tamto danie ostatecznie przekonało mnie, że baaardzo lubię bakłażany :)
OdpowiedzUsuńI w kuchni czasem trzeba bić się w pierś mówiąc - wiem, że nic nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńcudnie wygląda ten bakłażan z gałązkami rozmarynu! fenomenalnie.
OdpowiedzUsuńI dziękuję za radę - nie wiedziałam o tych zalążkach. Ja jestem nowicjuszkom, wielu rzeczom się dziwię i wielu jeszcze się uczę.
Pozdrawiam.
Monika
@Kasia: żałuję że tak jak ty nie spotkałam wcześniej takiego Włocha, co by mnie wprowadził w tajniki oberżyny;)
OdpowiedzUsuńświęte słowa @Auroro:))) święte słowa:)))
@Moniko: dzięki! i nie ma sprawy, ja kiedyś o tym słyszałam, że trzeba wycinać, ale jakoś nikt mi nie powiedział dlaczego, więc tego nie robiłam...:) pozdrawiam!:)
Uwielbiam takie pasty! :) Patrzę na zdjęcia i zaczynam być głodna!
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda, też muszę spróbować :-)
OdpowiedzUsuńja miałam doswiadczenie z oberzyna raz i nie dało się tego jeść haha,ale to Twoje danie wygląda smakowicie:)
OdpowiedzUsuńoj ja bym szybko te kg 3 stracone nadrobiła u Ciebie:P
Pyszna pasta, aaaach gdyby mi ktoś zrobił takie kanapki na śniadanie byłabym wniebowzięta, bo uwielbiam wszelkie pastowe kombinacje. ;D
OdpowiedzUsuńMąż mnie wyratował z opresji - usunął wszystkie kukisy i już mogę normalnie czytać i pisać - uff!
OdpowiedzUsuńZaczynało mnie to irytować - 7 razy wysyłany komentarz!
Niemniej opcja z kopiowaniem wciąż aktualna.:)
Podobnie jak doskonałość oberżyny w paście.:)
@Doctor: to super, że ci się podoba:) poczęstuj się wirtualnie:)
OdpowiedzUsuń@smakowite: dziękuję, spróbuj:)
@asiczko: u mnie też bywało różnie - da się zepsuć to warzywo - to pewne:) hehe:)
@słodkosłona: ja też lubię kombinować z tymi pastami, zawsze to jakieś urozmaicenie na śniadanie:)
@Lekka: brawo dla Męża Pogromcy Kukisów:))) pozdrawiam!:)
Gosiu! Uwielbiam oberżyny, a w tej wersji to już ach i och;)
OdpowiedzUsuńświetny post - i ja się wzbogaciłam o wiedzę czosnkową;)
Uściski!
@Aniu: cieszę się że ci się podoba taki sposób na oberżynę i że mogłaś się czegoś nowego dowiedzieć o czosnku:) pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńswoją drogą - oberżyna to piękne słowo. Bakłażan też piękne. I tu i tu literka ż. Dodaje charakteru. :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę kanapek dzisiejszych z powyższą / powyższym.
MF
Fajnie wyglada i musi byc pyszna :)
OdpowiedzUsuńcoś jak baba ganoush, czyli lubię! :)
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że już wróciłam i udało mi się u Ciebie trafić na ten przysmak, zrobię z pewnością, bo zapowiada się cudnie :)
OdpowiedzUsuń@Monika: no ja właśnie nie mogłam się zdecydować, która nazwa ładniejsza, ale że częściej mówię bakłażan, to dla odmiany wybrałam oberżynę na potrzeby tego posta:)
OdpowiedzUsuń@ka.wo: dzięki! jest:)
@małgo: tej baby nie znam jeszcze;) ale muszę ją sprawdzić:)
@magda k.: cieszę się, że ci się ten pomysł spodobał:)) pozdrawiam!
Taka pasta nie trafia się codzień :) egzotycznie - smaki podbijają me serce :) i talerzyk też! :)
OdpowiedzUsuńI chrupiące grzaneczki ;-)) A może do tego sos czosnkowy? ;-)
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
Świetne zdjęcia, najbardziej spodobało mi się to z wbitym rozmarynem w bakłażana :) Pasta też mi się bardzo podoba, nigdy takiej nie robiłam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń@Magda: tak, to pasta niecodzienna, oberżyny nie jadłam od lat;) talerzyk zdobyczny, jedna koleżanka z pracy dzisiaj mi go nie odżałowała:)))
OdpowiedzUsuń@Biedro_ono: z chrupiącymi grzaneczkami też byłoby świetne!:)
@burczymiwbrzuchu: dziękuję, ten bakłażan tak był też zaprezentowany w książce kucharskiej i dlatego chyba mnie tak kusił:))) pozdrawiam!
Fantastyczna!!! Muszę ją zjeść!!!
OdpowiedzUsuń@żenia: cieszę się, że ci się podoba:) zjedz taką koniecznie!:)))
OdpowiedzUsuńwygląda przepysznie, dzięki za podpowiedź! u mnie wersja z suszonymi pomidorami i kozim serem <3 pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń