Piątek wieczór. Dzwonek domofonu. Kochanie, otwórz, kurier do ciebie. Ale ja nic nie zamawiałam... Otwieram niepewnie drzwi, a tu młody chłopak z bukietem kwiatów w ręce. Pani Małgorzata? Tak. Kwiatki dla Pani. [Tu mam lekki wytrzeszcz oczu, kopara mi opadła i mam minę półgłówka lub innego ćwierćwałka]. Dziękuję. Zamykam drzwi. Cieszę się i rozkminiam. Któż to??? Po zdziwionej minie Miśka wnioskuję, że to nie jego romantyczny gest. W takim razie: czyj??? Uwaga. Jest bilecik: "Niespodzianka! Miłej reszty dnia!". Brak podpisu. Charakter pisma podobny do naszej ex-współlokatorki, która teraz przebywa w Meksyku i w sumie jest taką krejzolką, że mogłaby mi wysłać kwiaty bez okazji. No tak, ale to przecież kwiaciarnia wysyłkowa i pewnie tam wypisano bilecik. A zatem, pytam ponownie: któż to?

A może to jednak Miśku, tylko udaje. Jak w "Tożsamości" Kundery... Będzie moim mężem i jednocześnie tajemniczym adoratorem? "Nazajutrz znalazła w skrzynce kopertę od nieznajomego, adresowaną tym samym charakterem pisma. List nie miał już nic z lakonicznej lekkości. Przypominał długi raport. 'W ostatnią sobotę, pisał jej korespondent, wyszła Pani z domu o godzinie 9 minut 25, wcześniej niż w poprzednie dni'. (...) Opisuje jej sukienkę i perły wokół szyi. 'Nigdy wcześniej nie widziałem tych pereł. Są piękne. Pasuje do Pani ich czerwony kolor. Rozświetla Panią.' List jest podpisany: C.D.B. To ją intryguje."*
Rzeczywistość jest jednak bardziej zaskakująca. Piszę na skajpie do mamy.
[2011-09-02 19:22:37]
ja: przysłałaś mi kwiaty?
[2011-09-02 19:23:06]
mama: a kiedy
[2011-09-02 19:23:10]
ja: to ty?
[2011-09-02 19:23:16]
ja: teraz
[2011-09-02 19:23:16]
mama: ???
[2011-09-02 19:23:42]
ja: przyszedł kurier z kwiatami dla mnie
[2011-09-02 19:23:46]
ja: przed chwilą
[2011-09-02 19:23:46]
mama: ???
[2011-09-02 19:23:48]
mama: :)
[2011-09-02 19:23:55]
ja: i to nie od miśka
[2011-09-02 19:24:00]
mama: ???
[2011-09-02 19:24:06] *** Rozmowa od
mama ***
No i podczas rozmowy jeszcze chwilę udawała, że to nie ona, ale potem się przyznała:) Pogadałyśmy. Pośmiałyśmy się. Niespodzianka się udała. A teraz czas na niespodziewany, kolejny sukces cukierniczy. Przepis na to ciasto znalazłam u
Asicy i lekko urozmaiciłam. Wiadomo. Muszę namieszać...:) Wyszło pysznie:) Dzięki za inspirację!
SKŁADNIKI:
- 3/4 szklanki cukru
- 1 szklanka mąki (ja użyłam kukurydzianej, bo zapomniałam znowu kupić pszenną)
- 2-3 łyżki oleju
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 4 jaja
+ łyżeczka kurkumy
+ śliwki węgierki przecięte na połówki
+ spora garść posiekanych orzechów laskowych
PRZYGOTOWANIE:
1. Piekarnik nastawić na 160 stopni.
2. Całe jajka lekko ubić mikserem dodając powoli cukier.
3. Dodać 1/3 szkalnki pszesianej mąki, proszek do pieczenia i miksować dalej. Potem kolejne 1/3 szklanki i zmiksować. I na na koniec resztę mąki, kurkumę i olej i ponownie zmiksować.
4. Ciasto przelać do natłuszczonej formy (ja użyłam tortownicy o średnicy ok. 25 cm), na wierzchu ułożyć śliwki i posypać orzechami - piec w piekarniku 40 minut.
Przepis dołączam do
Śliwkowej akcji:)
*Milan Kundera, "Tożsamość", Warszawa 1998, wyd. PIW, s. 40-41