To ciasto miało wszelkie powody do tego, aby się nie udać. Siedem grzechów głównych:
1. Nie mam robota kuchennego, który, tak jak było napisane w przepisie, sam wszystko wymiesza. Walczyłam dzielnie dzierżąc w ręcę blender, użyłam co najmniej raz każdej z jego lśniących końcówek, by w końcu przerzucić się na mój stary mikser z jego doświadczonymi w boju ubijaczkami.
2. Czekoladę zmieliłam w blenderze zamiast na tarce, w wyniku czego powstały małe złowróżbne granulki.
3. Nadal nie mam wagi ani miarki, miałam kupić, ale zapomniałam - a Piekarzynek w krytycznym momencie był niedostępny, na forach internetowych "doradcy" nie mogli się zdecydować czy 150g to pół szklanki mąki, czy cała szklanka. Wybrałam na oko opcję, że to prawie cała szklanka.
4. Mąka opanowana, ale ile to jest 120g cukru??? Hmmm, problem sam się rozwiązał, cukru prawie nie ma, została tylko połowa cukierniczki, więc dosypałam pół z tej połowy.
5. Nie obeszło się też bez inwencji własnej, bo co to tak naprawdę jest duże jajko? Kupiłam rozmiar L, ale wyglądały na dość małe (tzn. widziałam większe), a kiedyś słyszałam, że wiele z polskich jaj nie spełnia europejskich norm jajecznej rozmiarówki. Spoglądając niepewnie na fotkę prezentującą konsystencję ciasta Jamiego (lejące się) i konsystencję mojego (za gęste), podjęłam dramatyczną decyzję - dodałam jeszcze jedno jajko.
6. Zamiast migdałów do ciasta traifły otręby - sypane oczywiście na oko, bo jak rozwiązać takie równanie bez korzystania z wagi? Blanszowane migdały - ile to otrębów?
7. Zamiast zwykłego kakao (nie było w sklepie), użyłam takiego granulowanego kakako do mleka.
Kuchnia wyglądała jak teren dotknięty kataklizmem. Zniszczenia wyglądały poważnie, szczególnie w okolicach zlewu. Papierki od krówek i po czekoladzie wirowały w przestrzeni kuchennej. Tu i ówdzie rozypana mąką, rozmazane grudki czekolady, rozbite skorupki jajek. Archiwalne zdjęcia tylko po części obrazują rozmiar zniszczeń.
Włożyłam ciasto do piekarnika i zaczęłam sprzątać. Pomna swych wcześniejszych porażek, spodziewałam się najgorszego. Napięcie rosło. Zajrzałam do piekarnika. Ciasto też. Po 20 minutach wetknęłam patyczek do ciasta. Mokry. Zły znak. Poczekam jeszcze 5 minut. Patyczek wilgotny. Czytam w przepisie: "Wyjmij formę, a następnie w środek ciasta wbij widelec. Jeżeli po wyciągnięciu widelca wciąż znajduje się na nim odrobina płynnego ciasta, to w porządku - ciasto powinno być w środku nieco wilgotne; w rezultacie uzyska przyjemną maziowatą konsystencję". Ciasto ma być m a z i o w a t e ?!? Dzięki. Bardzo precyzyjne wyrażenie. Ale skoro mistrz tak twierdzi, to wyciągam, co ja tam mogę wiedzieć, myszka mała.
Ciasto pachniało intensywnie czekoladowo. Wyglądało nienajgorzej. Miśku wrócił z egzaminu i już od drzwi żartował: "O! Tym razem kupiłaś świeże?" ;) Gdy tylko przestygło, ukroiłam kawałek - i wtedy cała prawda wyszła na jaw!!! Udało się. Było lekko wilgotne w okolicach zatopionych krówek, ale to zrozumiałe, ale wszędzie indziej idealnie dopieczone i bez zakalca. Złowrogie granulki czekolady nie rozpuściły się do końca tworząc delikatną fakturkę i ubarwiając dodatkowo jednolity brąz ciasta maleńkimi ciemniejszymi kropeczkami. Mocno czekoladowe w smaku, nie za słodkie, lecz w sam raz - miejscami mocniej dosłodzone przez roztopione krówki. Po prostu poezja.
SKAŁDNIKI wg Jamiego Olivera (korzystanie z moich grzechów wymienionych we wstępie - na własną odpowiedzialność):
- 200 g dobrej jakości gorzkiej czekolady 70% kakao)
- 175 g masła + odrobina do natłuszczenia formy
- 120 g miękkiego brązowego cukru
- 100 g blanszowanych migdałów
- 2 łyżki kakao w proszku
- szczypta soli
- 4 duże jajka
- 150 g mąki wymieszanej z 1.25 łyżeczki sody oczyszczonej
- 100 g krówek
PRZYGOTOWANIE:
1. Rozgrzej piekarnik do 160 stopni.
2. Połam czekoladę na kawałki, wrzuć do robota kuchennego wraz z masłem, cukrem, migdałami, łyżką kakao, solą i zmiksuj wszystko na gładką masę/ Do robota wbij jajka, kolejno po jednym i wsyp mąkę - ponownie całość zmiksuj na gładko.
3. Formę o wymiarach ok. 25 x 25cm obficie natłuść i posyp łyżką kakao, potrząśnij tak aby pokryło całą formę.
4. Wlej ciasto do formy, połam krówki i posyp nimi ciasto, wciskając głębiej większe kawałki.
5. Włóż formę do rozgrzanego piekarnika i piecz 18-20 minut. Jeśli po tym czasie jednak uznasz, że jest zbyt plynne, włóż je jeszcze do piekarnika na 3-5 minut, aby stężało.
6. Odstaw ciasto, aby trochę wystygło i podawaj na ciepło w nieco maziowatej postaci.
PS. A tak naprawdę, to... bloggerki mnie podpuściły. Tak to trzeba nazwać. Tyle wsparcia i słów otuchy (dzięki
Lekka). Tyle słodkich pomysłów i cudnych obrazów (dzięki
Magda). Tyle inspiracji i zachęt (dzięki
Anno-Mario). Nie miałam wyjścia. Przyszłam, zobaczyłam, upiekłam. Powiem więcej: dałam radę!!! Jupppiiii!!! Jes, jes, jest!!! [tego nie widzicie, ale tu wykonuję taniec zwycięstwa:D ] Chyba zaczynam wierzyć w słowa Lekkiej, że dobry przepis obroni się przed najgorszą kucharką:P Ten się obronił i to jak - z klasą!