niedziela, 15 maja 2011

Irlandzkie bułeczki owsiane

Nigella Lawson to bogini kuchni. Marzę o takiej spiżarni, jaką ona posiada: ze wszystkimi przyprawami, ziołami, sosami, winami... Na razie takiej spiżarenki nie mam, ale z okazji urodzin dostałam kuchnię Nigelli, tzn. "Kuchnię", prawie 500 stron dzikiej kulinarnej przyjemności:)


Mój sentyment do niej to także wspomnienie jednego z najbardziej leniwego roku mojego życia. Mieszkaliśmy z Miśkiem w małej kawalerce, ja  byłam na piątym roku studiów. Zajęć na uczelni praktycznie już nie miałam. Pisałam pracę magisterską. Plan był ambitny i idealny dla leniuszka: 100 dni na napisanie stustronowej pracy na temat mitu kobiety fatalnej w kulturze Zachodu. Strona pisania dziennie, odpowiednio sformatowana: 1,5 wiersza odstępu i Arial 14... Resztę czasu zabierała mi zatem kablówka i "Nigella gryzie..." :)

Na przeciwko naszej kawalerki było M2 naszych przyjaciół, gdzie moja kochana koleżanka, będąca wówczas na etapie poszukiwania pracy po studiach, również siedziała przed telewizorem oglądając Nigellę. Potem spotykałyśmy się na kawę i zawsze był ten sam temat: "A widziałaś jak Nigella zrobiła dziś krewetki?", "No... widziałam:) A widziałaś te muffiny?"... My nawet nie notowałyśmy tych przepisów! Po co? Patrzeć. Słuchać. Czuć. Marzyć o spiżarni Nigelli. To wystarczyło, aby nie marudzić jedząc zwykły makaron z sosem przyrządzony na szybko, bo przecież musiałam pisać pracę...


A dziś wypróbowałam pierwszy przepis z tej wspaniałej książki. Irlandzkie bułeczki owsiane są super, bo można je zrobić tuż przed śniadaniem, nie potrzeba do tego drożdży, więc nie trzeba czekać aż ciasto wyrośnie. Bułeczki są bardzo delikatne, brązowiutkie i piwne od portera. Najlepsze są w dniu upieczenia, ale można je przechowywać 1-2 dni, "zawijając w czystą ściereczkę kuchenną i trzymając w chlebaku lub hermetycznym pojemniku w chłodnym miejscu", jak radzi Nigella. To moje pierwsze kroki w ramach domowej piekarni, ale już mi się podoba:D

A teraz przepis Nigelli ("Kuchnia", str. 89):

SKŁADNIKI (9 średnich bułeczek, lub 12 mniejszych):
- 400 g mąki z pełnego przemiału (ja użyłam orkiszowej pełnoziarnistej)
- 100 g płatków owsianych (nie błyskawicznych, ja użyłam górskich) + trochę do posypania z wierzchu
- 1 łyżeczka soli
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 300 ml porteru (lub zwietrzałego piwa)
- 150 ml maślanki lub płynnego jogurtu naturalnego
- 4 łyżki oleju arachidowego lub roślinnego
- 4 łyżki płynnego miodu

PRZYGOTOWANIE:
1. Nagrzać piekarnik do 220 stopni, a blachę wyłożyć pergaminem.
2. W jednej misce wymieszać płynne składniki, a w drugiej sypkie składniki.
3. Wlewamy płynne składniki do suchych i mieszamy drewnianą łyżką, żeby się dokładnie połączyły - "na początku powstanie coś w rodzaju gęstej owsianki zamiast ciasta. Może się to wydawać zbyt płynne, ale po chwili, gdy soda zacznie działać, ciasto przybierze najpierw konsystencję pianki, a następnie ciężkiego mokrego piasku". Hmm... moje nie osiągnęło fazy piasku, może dlatego, że mąkę i płatki sypałam na oko (nie dorobiłam się jeszcze miarki ani wagi, a Piekarzynek akurat nie działał:). Ciasto było dość gęste i lepkie.
4. Na blaszce układamy bułeczki, ja zrobiłam 9 średniej wielkości i nakładałam je drewnianą łyżką, formując mniej więcej okrągły kształt. Nigella na obrazku formuje bułeczki rękoma, więc też tak można:). Trzeba zachować odstępy, bo trochę podrosną.
5. Uformowane bułeczki posypujemy płatkami owsianymi i pieczemy przez około 15 minut. Potem wyjmujemy na kratkę aby trochę przestygły. Jemy ciepłe albo w temperaturze pokojowej.


19 komentarzy:

  1. Ojejej, ja chcę, ja chcę taką bułeczkę w niedzielę rano!
    Też chcę piec pieczywo!
    Cudny post, świetna historia! Chętnie przeczytałabym Twoją pracę. Studiowałaś polonistykę?
    I jesteś niezwykle dobrze zorganizowaną kobietą - taki plan to genialny plan - że też na niego nie wpadłam - wiele by uprościł - przede wszystkim pozbawił by mnie potwornego stresu, który przeżyłam pisząc swoją pracę.

    Może została Ci choć jedna bułeczka???
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tez chce ,noooooo ja tez:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. @Lekka: studiowałam kulturoznawstwo, a mój plan raczej wynikał z lenistwa niż ze zorganizowania. Zdarzały się dni, gdy pisałam jedno zdanie i jeden cytat z książki i na tym kończyła się moja praca;)

    A co do bułeczek, to faktycznie czysto niedzielna przyjemność:) są wyjątkowo sycące, więc jeszcze kilka zostało, zapraszam!:)

    @asica.p: częstuj się również:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że był - ten plan.:)
    U mnie nie było, w wyniku czego zwlekałam z zabraniem się do pracy tak długo, aż sytuacja stała się paląca - naprawdę fatalna metoda.:)))
    Czy pracujesz w zawodzie?
    Mój mąż interesuje się bardzo antropologią kultury i chętnie by ją zaczął teraz studiować, gdyby gdzieś był taki kierunek.:)

    Stoję w przedpokoju ubrana do wyjścia.:)
    Proszę mi zostawić jedną bułeczkę - powinnam zjawić się w Poznaniu ok. 4 nad ranem, jeśli jeszcze kursuje ten pociąg, co to nim jechałam 15 lat temu do Międzyzdrojów.;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Lekka: nie, nie pracuję w zawodzie - jestem testerem aplikacji w dziale IT (dlatego jakoś łatwiej mi było pogodzić się z ostatnimi usterkami bloggera, bo to moja zawodowa codzienność, po prostu nowa wersja była źle przetestowana:)

    niestety w PL kulturoznawstwo czy antropologia (zakamuflowana w innych humanistycznych kierunkach, ja miałam przez rok taki przedmiot), to nadal tylko kierunki hobbystyczne, po których musisz się szybko przekwalifikować, aby dostać pracę i mieć na życie:)

    dlatego prowadzę blogi, gotuje, robię jakieś hand-mady, spełniam się artystycznie - inaczej:) żeby odreagować po zero-jedynkowym świecie IT:)

    jeśli będziesz o 4 nad ranem, to wstanę o 3 żeby upiec bułeczki, bo najlepsze są tego samego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najsmaczniejszego Goh :)
    Mnie również marzy się spiżarnia ala Nigella ;-)
    świetne fotki smakołyków! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak, to jest faktycznie coś zupełnie odmiennego - IT i kulturoznawstwo.:)
    Fajnie, że tak twórczo zapełniasz przestrzeń pomiędzy.:)
    Mój mąż jest już na emeryturze (choć wciąż pracuje) dlatego taki kierunek, zgodny z jego zainteresowaniami, miałby być właśnie jedynie po to, żeby po prostu i tylko sprawić mu przyjemność.
    Walor wieku, że w końcu można robić to, na co się ma ochotę.
    Teoretycznie, w praktyce nie można, bo to jak na razie tylko przedmiot, nie kierunek.:)

    Okej, to jesteśmy umówione.;)
    Jakby był ten pociąg.;)
    Kiedyś sprawdzę czy jest.;)
    A na razie idę sobie zrobić herbatkę z cytryną.:)
    Którą wypiję patrząc na Twoje bułeczki.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. @Auroro: dziękuję bardzo:) a ja nam życzę spiżarni a'la Nigell:)

    @Lekka: smacznej herbatki, jakby co, to czekam:) ps. też bym chciała być na emeryturze, na serio, nie żartuję, odliczam dni od kilku lat:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ apetycznie wyglądają te buleczki:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie wyglądają, schrupałabym taką :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bez względu jak się nazywają.. liczy się smak!


    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. @basiaP: dzięki - pozdrawiam:)

    @sylvvia: mi przypominają z wyglądu chlebowe ciacha:)

    @Bied_ona: no tak, smak jest najważniejszy, a jest... doskonały:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne te bułeczki - zapisujemy do wypróbowania na jakieś weekendowe śniadanie, pozdrawiamy!
    P.S. my w sumie też po kulturoznawstwie :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. @just-great-food.blogspot.com: dzięki za ponowne odwiedziny, również pozdrawiam! (proszę, proszę, coraz więcej kulturoznawców:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Goh, Arial 14 brzmi rozpustnie! ;) Ja mniej wielbię Nigellę - mam tę książkę odkąd się ukazała, ale nie bardzo mnie zachwyca ;) A może jeszcze się nie wczytałam. Hmm. Trochę mi ja obłaskawiasz tu ;) A ja po antropologii kulturowej :D

    OdpowiedzUsuń
  16. @Magda: mam nabytą dyskalkulię;) i nie przywiązuję wagi do liczb, więc może to był arial 12... kto by to pamiętał:) zastawiałam się nad tym pisząc ten post, ale moja praca jest zapisana na jakimś pradawnym pendrivie i nie miałam jak sprawdzić:)

    Czytałam kilka niepochlebnych recenzji i opinii na temat tej książki - i też nie miałam tak, że od razu zauważyłam te przepisy, które na pewno chcę wypróbować, ale ta książka jest tak ładnie wydana i jest taka shiny:) że na pewno będę po nią sięgać częściej, no ale ja się potajemnie podkochuję w Nigelli i może to jest przyczyna:)

    a ty tylko napisz Lekkiej, gdzie można studiować antropologię w PL, bo jej mąż jest zainteresowany tym kierunkiem:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj, czepiłam się czcionki ;) co do antropologii w PL -> najlepiej poczytać o składzie kadry uczącej w różnych ośrodkach i zapytać się siebie co mnie najbardziej interesuje... ;) Ja skończyłam UWr, było miło :)

    OdpowiedzUsuń
  18. żenada, nikt nie wypróbował przepisu ale komentują co najmniej jak znawczynie piekarnictwa, wielkie brawa!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Widzisz @Anonimowy, na tym to trochę polega, że je się oczami:) nie ma się co irytować tą utartą konwencją - miłe słowa są zawsze mile widziane, i dostawałam je na blogu nawet wtedy, gdy wyraźnie zaznaczyłam, że coś nie wyszło tak jak powinno:) pozdrawiam! ps. lepiej "rozmawia się" z kimś kto nie jest anonimowy, zachęcam Cię do przedstawienia się:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za uwagi i komentarze:D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.