sobota, 31 grudnia 2011

Zielona Sałatka Sylwestrowa

Dzisiaj będzie bardzo krótko... Skorzystałam z zaproszenia sałatkowego u Peli i z jednego z jej przepisów . Oto sałatka winogronowa, czyli idealna lekka i imprezowa przekąska:) Tym samym prezentuję Ostatni Post W Tym Roku, numer 146:) Jeżeli zaś chodzi o dressing, którego nie ma na fotce niestety, to polecam użyć musztardy angielskiej albo jakiejś innej o intensywnie żółtym kolorze - wówczas sos sałatkowy ma piękny kanarkowo-żółty kolor:)


SKŁADNIKI:
- kiść zielonych dojrzałych winogron
- 10 dkg żółtego sera
- sok z z połówki pomarańczy do skropienia gruszki, aby nie ściemniała
- 3 duże garście rukoli
- 1 gruszka
- 4 łyżeczki jogurtu
- 3 łyżeczki majonezu
- 1 łyżka soku pomarańczowego
- 1 łyżeczka musztardy o ładnym żółtym kolorze
- sól, biały pieprz

PRZYGOTOWANIE:
1. Do miski wrzucić opłukaną i osuszoną rukolę.
2. Ser pokroić w drobną kosteczkę i dodać do rukoli.
3. Gruszki obrać, pokroić na ćwiartki, wydrążyć gniazda nasienne i pokroić w plasterki - dodać do sałatki i skropić sokiem z pomarańczy.
4. Winogrona przekroić na połówki i wyjąć pestki - dodać do miski.
5. Osobno przygotować dressing: jogurt, majonez, musztardę i sok wymieszać razem, a następnie przyprawić solą i pieprzem.


Szczęśliwego Nowego Roku!

piątek, 30 grudnia 2011

Podsumowanie roku 2011

144 posty. Najbardziej pracowity miesiąc na blogu, to marzec - z wynikiem 22 posty. Najbardziej leniwy natomiast, to grudzień:) Nic dziwnego w sumie, bo właśnie wiosna, to moja ulubiona pora roku! Zimowa pora działa na mnie jak najlepsza pigułka nasenna.

Dziękuję Wam za to, że odwiedzacie to miejsce w sieci, że zostawiacie komentarze, że dzielicie się swoimi doświadczeniami, przemyśleniami i dobrymi nowinami:) A teraz przyszedł czas na podsumowanie tego pracowitego roku...  

Oto TOP 10 na moim blogu w roku 2011:

Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że to mój pierwszy poważny cukierniczy sukces, który wraz z waszymi pełnymi wsparcia komentarzami, zapoczątkował nową przygodę w sferze wypieków!:) 


To jeden z pierwszych przepisów, który zrobiłam na podstawie książki Nigelli "Kuchnia". Towarzyszyła mi w tym roku wielokrotnie i mimo postępującej demitologizacji postaci Nigelli, która ma miejsce na różnych blogach kulinarnych, ja nadal darzę tą kobietkę niesłychaną sympatią i sentymentem:)


Tyle kurek, co w tym roku, to chyba jeszcze nigdy nie jadłam! Mało było za to innych grzybów, ale co tam! Kurki zrekompensowały te braki:)


Miłośnikiem serników nie jestem, ale ten delikatny serowy puszek (przy zawartości sera w serze 0%), podbił moje serce:)


Prosty śniadaniowy patent, też okazał się przebojem i wpisuje się w nurt kurkowego urodzaju. Taką jajecznicę jadłam dawno temu w dzieciństwie i po raz drugi w życiu właśnie w tym roku...


Mój tegoroczny debiut mufinkowy wyglądał właśnie tak:


Te ciastka wybiły się na szczyty rankingu dopiero pod koniec tego roku, przed Świętami (mimo iż przepis pochodzi z kwietnia), i to mnie bardzo cieszy, bo to moje ulubione domowe ciastka:)


Absolutny hit tego roku, puszysty krem mascarpone, a na nim fura drogocennych truskawek! Na samo wspomnienie mam ślinotok:)))


To zupa, którą najczęściej zamawiam w restauracjach, a potem próbuję odtworzyć w domu, te najbardziej trafione proporcje!


Pierwsze miejsce musiało zająć ciasto czekoladowe, bo ono jest po prostu pyszne! Do tego własnoręcznie łuskane orzechy laskowe i to jest przepis na ciasto - pierwsza klasa! W swych cukierniczych przedsięwzięciach najwidoczniej nabrałam wprawy, bo pomimo inwencji własnej - ciasto wyszło doskonale, choć moje wczesne doświadczenia z pieczeniem zwiastowały inaczej...

Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 23 grudnia 2011

Piernik przełożony konfiturą

Wigilia jest magiczna. Jako dziecko bardzo chciałam wierzyć w to, że zwierzęta przemówią w tę noc ludzkim głosem, a zabawki na półkach ożyją. Tylko na chwilę. Ten drugi wigilijny mit wkręcił mi się po obejrzeniu jakiejś przedświątecznej bajki w telewizji. Pamiętam, że potem, przed zaśnięciem przymykałam dyskretnie oczy i udawałam, że śpię, aby przyłapać zabawki na ich tajemniczym "drugim życiu". Rano natomiast intensywnie analizowałam, czy zabawki zastygły w bezruchu w dokładnie tej samej pozycji, w jakiej zostawiłam je wieczorem. Byłam przeświadczona, że figurka E.T. ożyła w nocy i zapomniała jak stała przedtem... A może to ja zapomniałam? Tego się już nie dowiemy:)


Magicznych Świąt!

SKŁADNIKI:
- 125 g masła
- 1 szklanka brązowego cukru
- 2 łyżki powideł śliwkowych (ja użyłam konfitury wiśniowej od mamy)
- 4 łyżeczki przyprawy korzennej
- 1 łyżeczka cynamonu
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 2 łyżki kawy zbożowej
- 1 szklanka mleka
- 2 jaja
- 2 szklanki mąki tortowej
- do przełożenia: kilka łyżek konfitury lub powideł (ja użyłam konfitury truskawkowo-czereśniowej
- na polewę: tabliczka mlecznej czekolady + łyżka masła + 2 łyżki mleka + ewentualnie posypka

PRZYGOTOWANIE:
0. Nastaw piekarnik na 175 stopni i wyłóż blaszkę papierem do pieczenia.
1. W garnku roztopić masło, dodać cukier i wymieszać.
2. Następnie dodajemy powidła śliwkowe, przyprawę korzenną i cynamon.
3. Całość podgrzewamy jeszcze chwilkę cały czas mieszając, a następnie zdejmujemy garnek z ognia, czekamy minutę, a następnie dodajemy: sodę, kawę zbożową, mleko i roztrzepane jaja - masa zacznie się pienić:)
4. Potem wmiksowałam 2 szklanki mąki, ale można ją też wmieszać łyżką, do momentu aż nie będzie grudek.
5. Masę wlewamy do foremki (ja użyłam kwadratowej, ale można też do keksówki) i pieczemy 40-50 minut (40 jeśli blaszka kwadratowa, do 50 minut w kesksówce) - robimy test patyczkowy, ja patyczek wetknięty w ciasto jest suchy po wyjęciu - to ciacho jest gotowe.
6. Ciasto studzimy, a następnie przekrawamy i przekładamy powidłami lub konfiturami.
7. Przygotowujemy polewę: pokruszoną czekoladę rozpuszczamy w garnku razem z masłem i mlekiem, a następnie polewamy gotową masą nasze ciasto i ozdabiamy posypką.


Przepis zaczerpnięty z Kwestii Smaku :)

wtorek, 20 grudnia 2011

Pasta kanapkowa z suszonych pomidorów

Klimat świąteczny trwa od listopada. Właśnie dlatego nie dam się sprowokować! O nie! Jeszcze chwila... Jeszcze parę dni... Odroczenie przyjemności, która i tak nastąpi, to jednak trudna sztuka - mimo iż wprawy w tej dziedzinie nabierałam od dzieciństwa! Byłam mistrzem odkładania najlepszego kąska na sam koniec posiłku. Dlatego najpierw zjadałam najgorsze: ziemniaki, które stykały się z buraczkami, potem buraczki, potem ziemniaki i najlepszy kotlet na końcu:)


W sobotę zrobiłam sobie jednak barszcz z uszkami. Falstart. Nie wytrzymałam:) Ale nad blogiem mam większą kontrolę, niż nad swoimi kulinarnymi fanaberiami:) Zatem dziś, w ramach odwlekania świątecznych przyjemności, pasta kanapkowa z pomidorów suszonych w sycylijskim słońcu:) I znowu przewrotnie: powiew lata w środku zimy!:)

SKŁADNIKI:
- 8 połówek suszonych pomidorów (użyłam suszonych, ale jeszcze niemarynowanych w oliwie)
- szklanka wody
- 2-3 łyżki octu (użyłam ryżowego)
- bardzo czubata łyżka majonezu
- 3 łyżki startego żółtego sera
- pieprz
- oregano suszone

PRZYGOTOWANIE:
1. Szklankę wody doprowadzić w garnku do wrzenia i wyłączyć gaz. Dolać do niej ocet i włożyć suszone pomidory, aby trochę zmiękły.
2. W tym czasie zetrzeć ser i wsypać do miseczki, dodać majonez, trochę pieprzu i oregano.
3. Pomidory wyłowić z octowej zalewy, lekko odsączyć i włożyć do miseczki.
4. Pomidory, ser, majonez i przyprawy zmiksować blenderem na w miarę gładką masę (wg uznania).

Zainspirował mnie przepis z forum cincin.

niedziela, 18 grudnia 2011

Wiosenna tarta zimową porą

Ostatnio przeglądając rożne kulinarne blogi zauważyłam, że częstym tematem jest cierpliwość. Jedni czekają z utęsknieniem na Święta, inni nie mogą się doczekać odpakowywania prezentów, a jeszcze inni ćwiczą cierpliwość na PKP, w przedświątecznych kolejkach w supermarkecie lub wyczekując aż Poczta Polska dostarczy na czas kartki świąteczne tam, gdzie je posłaliśmy :)


Niewątpliwie czytelnicy tego bloga też musieli uzbroić się w cierpliwość, czekając na mój kolejny post... Niniejszym ogłaszam, że grudniowy strajk dobiegł końca w dniu dzisiejszym! A co się takiego wydarzyło? Jak na żonę Miśka przystało, zwyczajnie - niedźwiedzim zwyczajem - zapadłam w zimową hibernację:) Nicmisięniechcyzm opanował naszą przytulną norkę i spowolnił wszystkie życiowe aktywności, w tym blogowanie. Cierpliwie jednak czekam na wiosnę i próbuję ją sobie symulować wiosennym przepisem, który znalazłam na blogu Anny-Marii i który cierpliwie sobie czekał aż mi się zachce go wypróbować. Powiem wam: warto było!


SKŁADNIKI:
- 1 arkusz ciasta francuskiego
- 1 opakowanie serka kremowego (naturalnego, typu Philadelphia)
- 1 łyżka jogurtu naturalnego
- 8 jajek przepiórczych
- pęczek szczypiorku
- 4 pomidorki koktajlowe
- sól

PRZYGOTOWANIE:
1. Ciasto francuskie ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, i zawinąć brzegi ciasta ze wszystkich czterech stron, środek ciasta nakłuwamy widelcem.
2. Blaszkę wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy na jasno złoty kolor.
3. Następnie wyjmujemy blaszkę z piekarnika i smarujemy ciasto serkiem naturalnym wymieszanym z jogurtem, wbijamy jajka przepiórcze, układamy połówki pomidorków koktajlowych, a całość oprószamy solą i posiekanym drobno szczypiorkiem (troszkę można zostawić do posypania tuż przed podaniem).
4. Wkładamy blaszkę na 5-7 minut do piekarnika (ja czekałam aż zetną się żółtka:) i gotowe!:) Po tym czasie wyjmujemy i posypujemy resztą szczypiorku.