poniedziałek, 31 grudnia 2012

Podsumowanie roku 2012

73 posty, czyli dwa razy mniej niż w zeszłym roku, ale za to sześć razy więcej niż w roku 2010:) Najbardziej pracowite miesiące na blogu to kwiecień i czerwiec, natomiast w sierpniu blog leżał odłogiem i kwiczał, nie pojawił się żaden post, bo moja nowa rola życiowa - bycie mamą - absorbowała mnie bez reszty:)

Z nowości na blogu: 
- dodałam przycisk Listonic'a zamieniający listę składników z przepisu na listę zakupów, która automatycznie pojawia się w waszym smartfonie, jeśli korzystacie z tej aplikacji. Aplikacja jest o tyle fajna, że listę zakupów można udostępnić, np. mężowi;), pokazuje czy dany produkt jest w którymś z okolicznych marketów w promocji, istnieje także możliwość skanowania produktów po kodzie kreskowym, co też się czasem przydaje:)
- w końcu utworzyłam blogowego maila! amku.amku@gmail.com - zainteresowanych zapraszam do kontaktu:)))
- a jeśli komuś mało goh., to możecie mnie poznać z nieco innej strony na Instagramie: dodałam link do mojego profilu na pasku bocznym - wystarczy kliknąć badzik pod szyldem "goh. @ instagram", a potem śledzić moje fotograficzno-poetyckie wynurzenia:)
- opatrzyłam też moje posty nową etykietą Dieta (na pasku bocznym), aby ułatwić Wam wyszukiwanie przepisów:)

Dziękuję, że nadal tu zaglądacie, że pojawiają się nowi odwiedzający, że korzystacie czasem z tych przepisów... Nic tak nie motywuje do dalszego prowadzenia bloga, jak to, że istnieją jego czytelnicy! Życzę Wam wszystkiego, co piękne i pożyteczne w tym Nowym Roku, oby Wasze kubki smakowe były ciągle rozpieszczane, a Wasze poszukiwania kulinarne zawsze trafione!:)

Oto TOP 10 na moim blogu w roku 2012:
Spadek z miejsca szóstego w zeszłorocznym TOP 10, ale i tak gratulacje dla jajecznicy, że tak długo utrzymuje się w czołówce:)


9. Wafle z galaretką
Przepis z 2011 roku, ale wypłynął na oceny popularności dopiero teraz, w okolicy świąt:)



8. Czekoladowe ciasto z jabłkami, cynamonem i orzechami
Ten przepis zdobył największy rozgłos pod koniec lata, gdy rozpoczął się sezon na jabłka:)



7. Kalafior zapiekany w sosie serowym
Nie pomyślałabym, że kalafior może się stać gwiazdą internetu, a jednak! W sezonie kalafiorowym pomysły na odmienne wykorzystanie tego warzywa były najwyraźniej na wagę złota:)



6. Ciasto czekoladowe z orzechami laskowymi
Hit Amku-Amku roku 2011, czyli wielki spadek z miejsca pierwszego na szóste! Jak sobie przypomnę, jak to ciasto obłędnie smakowało, to aż mi ślinka leci:)


5. Cytrynowiec 
W tym roku zajęłam się wypiekiem ciast wielkanocnych i nie mogę już mówić, że nie umiem piec, bo chyba już się nauczyłam, przyznam z pewną dozą nieśmiałości:))) A ten cytrynowiec, to moje ulubione ciasto jak się okazało:) Już się nie mogę doczekać kiedy dostanę zielone światło na gluten, jaja i śmietankę:)))


W zeszłym roku nie cieszył się aż taką popularnością, a tu - proszę! Aż czwarte miejsce w rankingu z 2012:)


Piękna i kolorowa sałatka otwiera pierwszą trójkę hitów Amku-Amku:)


Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji, ani tego, że w moim zestawieniu aż na drugim miejscu wyląduje kalafior pod postacią najprostszej na świecie sałatki!:) No ale tak to jest, gdy kobiecie w ciąży zachce się w lutym kalafiorów, to jest czas na nazbieranie kliknięć:)


Pierwsze miejsce na podium zajmuje dżemik, niekwestionowany hicior w mojej kuchni:) Sama opróżniłam kilka słoiczków zanim w ogóle  nastał czas na otwieranie zimowych przetworów:) Na pewno do powtórzenia za rok!



sobota, 29 grudnia 2012

Carpaccio z buraków

Święta, święta i po świętach... Jeszcze nigdy po świętach nie byłam aż tak nieprzejedzona:) I jeszcze nigdy moje świąteczne menu nie obejmowało tak nietradycyjnych dań jak kluski śląskie, pieczeń z indyka, pieczony królik, sznycel z indyka zrolowany ze szpinakiem, sałatka niemiecka (ale bez majonezu...), barszcz zakwaszany sokiem wiśniowym (bo octu, ani kwasku cytrynowego nie mogę jeść...). Wszystko to w umiarkowanych ilościach, jeśli smażone to z minimalną ilością tłuszczu, jeśli pieczone to tylko w sosie własnym... 


Pierwszy raz w życiu jestem tak długo na diecie i gdyby nie mój Mały Alergik, to pewnie już dawno straciłabym zapał czy motywację... Zresztą gdyby tu chodziło o odchudzanie, to - powiedzmy sobie szczerze - na pewno już dawno straciłabym i jedno, i drugie, ale tu chodzi o jego dobre samopoczucie, o jego zdrowie, więc nie da rady inaczej. W czasie świąt cała rodzina mi współczuła, że muszę jeść takie dziwne dania, ale to wszystko było naprawdę pyszne! Zarówno teściowie, jak i moi rodzice, postarali się, abym nie umarła z głodu i mimo że mój indyk czy królik były doprawione jedynie solą i pieprzem, to wierzcie mi: to wystarczyło, aby te dania były pyszne! Bo akurat pieprz - to moja ulubiona przyprawa:) 


No i kto by pomyślał, że wegańskie carpaccio też może być takie pyszne! Polecam również jako Sylwestrową przekąskę:)

SKŁADNIKI (1 porcja):
- garść rukoli
- ugotowany mały burak
- łyżka pestek słonecznika
- świeżo zmielony pieprz
- oliwa z oliwek

PRZYGOTOWANIE:
1. Buraka pokroić na cienkie plasterki.
2. Brzegi  talerza wyłożyć listkami rukoli.
3. Na to rozłożyć plasterki buraka.
4. Posypać słonecznikiem i świeżo zmielonym pieprzem, a następnie skropić oliwą - i gotowe:)

środa, 19 grudnia 2012

Czekoladowe mufinki bez czekolady

Jeżeli na coś narzekasz i już myślisz, że gorzej być nie może, to pan Murphy (ten od praw) stoi za twoimi plecami i chichocze na maksa. Zasada bowiem głosi, że jeśli może być gorzej, to będzie:) Zatem użalałam się nad sobą przez kilka ostatnich postów, że mam takie "duże" ograniczenia w diecie. Okazało się oczywiście, że można mieć większe:))) Alergolożka chwyciła w ręce listę spożywanych przeze mnie produktów w ostatnim miesiącu i wykreśliła połowę składników. To bardzo ciekawe, bo jak Miśku każdemu powtarza, że ja już nic jem poza "powietrzem w panierce", a jednak z tego NIC dało się połową wyeliminować...


Oto czekoladowe mufinki z pewnym "ale". Tak naprawdę jest to bardzo duże "ALE". Są to bowiem mufiny, ALE bez czekolady, ALE bez mleka, ALE bez jaj, ALE bez glutenu, bo alergolożka wykluczyła nam z diety wszystkie, nawet tylko potencjalne, alergeny. Od dzisiaj zatem nie jemy pszenicy, jęczmienia, owsa i żyta. Została nam kukurydza (planuję się objadać w święta popcornem!:), ryż, quinoa, proso, gryka, tapioka i amarantus.


Powiem szczerze: te mufinki są dziwne. Niestety nie mam pojęcia dlaczego i który z substytutów "normalnego" jedzenia to spowodował... Czy chodzi o brak glutenu? Czy też spowodował to karob? Mufinka nie urosła, ale bardzo fajnie wychodzi z foremki. Jest jednak dość sucha - gdyby nie dodatek dżemu jako nadzienia, to prawdopodobnie trudno by się ją jadło. Podobnie jest z pieczywem bezglutenowym na mące kukurydzianej - jest masakrycznie suche i nie umiem go jeść inaczej niż opieczone w tosterze.


Zatem stoi przede mną nowe wyzwanie: nauczyć się piec bezglutenowo. Mam już parę pomysłów:) Podpowiedzi z waszej strony też są mile widziane:) A sam karob? Nie oszukujmy się, to nie jest czekolada. Jednak na szczęście, czasami po prostu je się oczami i jeśli coś wygląda jak ciasto czekoladowe, serce pragnie by było czekoladowe, to mózg rozkłada ręce i niewinnie sugeruje, że to jest coś czekolado-podobnego.


SKŁADNIKI (na ok. 15 mufinek):
- 1/2 szklanki maki kukurydzianej (jeśli ktoś może to chyba lepiej użyć mąki pszennej)
- 2 spore łyżki mąki ziemniaczanej
- szczypta soli
- 2 łyżeczki karobu (zamiennik kakao)
- pół szklanki cukru
- 1/3 szklanki oleju
- łyżeczka sody
- 3/4 szklanki mleka ryżowego
- spora łyżka golden syrup
- dżem wiśniowy


PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nastawić na 180 stopni.
1. Wymieszać w misce wszystkie suche składniki.
2. W mleku ryżowym rozpuścić golden syrup i dodać do suchych składników, razem z olejem.
3. Całość szybko wymieszać i nałożyć po łyżce do foremek mufinkowych (moje są silikonowe więc nie wymagają wykładania papierkami do mufinek, ani natłuszczania formy), potem do każdej foremki nakładamy łyżeczkę dżemu i przykrywamy kolejną łyżką ciasta.
4. Piec 20 minut lub chwilkę dłużej, do momentu aż patyczek wetknięty w środek będzie suchy (pod warunkiem że nie trafimy w porcję dżemu:)


P.S. Wesołego świętowania! I najedzcie się tych wszystkich wigilijnych smakołyków za mnie! :)))

wtorek, 18 grudnia 2012

Drożdżowe racuszki z cukinią

Wiem, wiem, świąteczny klimat i te sprawy... Powinnam wrzucić tu przepis na kapustę z grzybami, makiełki, barszcz z uszkami i takie tam... makowce i inne pierniki. Ale nie wrzucę, bo w tym roku jedziemy całą familią "na gotowe". Co najwyżej będzie mi dane zamieszać łychą w bigosie, albo posmakować tego i owego przed podaniem na stół. Zresztą wrzuciłam już przepis na holenderskie pierniczki, więc święta na blogu mam odhaczone! ;) Pokażę zatem co nowego, wegańskiego, bezmlecznego i bezjajcowego zrobiłam sobie na lunch.


Oto drożdżowe placuszki z cukinią. Gorąco polecam! Nie tylko dlatego, że są wegańskie, ani nie tylko dlatego, że idealnie wpisują się w menu Matki Karmiącej małego alergika, ale dlatego, że w cieście drożdżowym o wiele łatwiej jest utrzymać w ryzach cukinię. Wcześniej (kiedyś dawno temu, gdy byłam wszystkożerna) robiłam placuszki z cukinii w cieście naleśnikowym i problem polegał na tym, że cukinia puszcza bardzo dużo soku. Niezależnie od tego jak dobrze była odciśnięta na początku smażenia, pod koniec zawsze rozrzedzała ciasto. Inaczej rzecz się ma z ciastem drożdżowym, tu cukinia zostaje poniekąd "uwięziona" w lepkich łapkach małych pączkujących drożdży i efekt rozrzedzenia ciasta jest prawie niedostrzegalny. Ok, takie placuszki w cieście naleśnikowym są z pewnością delikatniejsze - te drożdżowe są mięsiste i konkretne, ale też są super:)


SKŁADNIKI*:
- 8 g drożdży instant
- 1.5 szklanki mąki luksusowej
- 2 łyżki golden syrup + trochę do polania gotowych placków
- szczypta soli
- 2 łyżki oleju + odrobina do smażenia
- szklanka ciepłej wody
- szklanka startej cukinii (w temperaturze pokojowej)

PRZYGOTOWANIE:
1. Cukinię zetrzeć na tarce na początku przygotowywania placuszków, aby puściła jak najwięcej soku.
2. Drożdże i sól wymieszać z mąką.
3. Golden syrup (można zastąpić miodem) rozpuścić w ciepłej wodzie.
4. Do mąki z drożdżami dodać olej i ciepłą wodę z syropem - i całość dokładnie wymieszać łyżką.
5. Odstawić do wyrośnięcia na około 20-30 minut.
6. Po tym czasie dodać do ciasta odciśniętą z soków własnych cukinię i dobrze wymieszać.
7. Smażyć małe placuszki nakładając ciasto łyżką na rozgrzaną patelnię - warstwa ciasta powinna być dość cienka, aby placuszki dobrze dosmażyły się w środku (no chyba, że smażymy na głębszym tłuszczu)
8. Racuszki idealnie smakują z golden syrupem (którego fanką zostałam całkiem niedawno:)))


* Przepis zaczerpnęłam z tego bloga [klik]

środa, 12 grudnia 2012

Szybkie bułeczki

- Zrobisz mi jeszcze jedną taką bułeczkę z tym czymś na wierzchu? - zapytał Miśku. 
- Zrobię, no pewnie:) A wiesz co to jest? 
- Hmmm...
- Konfitura różana od mojej koleżanki blogowej.
- Aha, myślałem, że to miodek - powiedział Miśku, jak na typowego niedźwiadka przystało:)


Początkowo chciałam zatytułować ten post "leniwe" bułeczki, ale stwierdziłam, że to bardzo krzywdzący epitet. Nie wszyscy mają czas, aby wyczekiwać długie godziny na wyrastanie drożdżowego ciasta, prawda? Nie wszyscy mają pamięć, aby kupić pieczywo na kolację wracając z długiego, mroźnego spaceru. Nie wszyscy mają siłę, aby wstać wcześnie rano i przygotować chrupiące bułeczki na śniadanie. A przecież chyba wszyscy lubią świeże pieczywo! Właśnie dla nich jest ten przepis! Znalazłam go tutaj [klik].


Bułeczki wyszły takie dość zbite, mięsiste, może trzeba by je trochę dłużej wyrobić mikserem - ja zagniotłam ciasto szybko, ręcznie. Niemniej jednak były smaczne, jak na taki ekspresowy wypiek. Na drugi dzień też nam smakowały, ale ja sobie i tak wrzuciłam bułeczkę do opiekacza, aby miała znowu chrupiącą skórkę.

SKŁADNIKI (na 8 sztuk):
- 6 g suchych drożdży
- łyżka golden syrup/ miodu
- 300ml letniej wody
- pół łyżki soli
- 0,5 kg mąki (użyłam typu 650 i musiałam jeszcze trochę podsypać mąką, aby ciasto nie kleiło się do rąk)
- oliwa do posmarowania
- otręby do posypania

PRZYGOTOWANIE:
1. W letniej wodzie rozpuścić golden syrup i sól
2. Suche drożdże wymieszać z mąką.
3. Do wody stopniowo dodawać mąkę z drożdżami i szybko wyrobić.
4. Ciasto podzielić na 8 części i uformować okrągłe bułeczki, posmarować je z wierzchu oliwą, posypać otrębami, naciąć nożem z wierzchu i ułożyć na blaszce zostawiając odstępy, bo trochę urosną:)
5. Włożyć do zimnego piekarnika, ustawić temperaturę na 200 stopni i piec w ten sposób przez 25 minut.




PS. Kamila, dziękujemy za pyszną konfiturę!:)

piątek, 7 grudnia 2012

Chleb na owsiance

Powoli zaczynam być samowystarczalna. Potrafię zrobić sobie kiełbasę, makaron i jak się dzisiaj okazało - również chleb:) Oto mój pierwszy chlebowy raz. Chleb na owsiance*. Konsystencją nie przypomina jednak zwykłego chleba. Jest bardziej wilgotny i elastyczny, a do tego ma przecudownie chrupiącą skórkę! Z radością dołączam go do mojej prywatnej kolekcji Smakołyków Karmiącej Mamy, bo przepis oczywiście poddałam "weganizacji" z powodu galopującej alergii Synusia.


Dlaczego galopującej? Bo ja już nie mam zielonego pojęcia co go uczula! Teraz podejrzewam chleb razowy z naszej piekarni... Zauważyłam ostatnio reklamę chleba "fitness" w ich sklepie, w składzie pojawiła się obok świetnych mąk pełnoziarnistych, także mąka sojowa... A często się zdarza, że jeśli dziecko ma uczulenie na mleko krowie, to także soja na nie źle działa. Dodatkowo nie jem już prawie nic "sklepowego", bo tam nigdy nie wiadomo, co ci wpakują pod nazwą "aromaty" albo "przyprawy"... Notuję każdego dnia jakie produkty zjadłam i potem patrzę się na tę listę i dumam, i dumam... Dum, dum, dum.


W najbliższych dniach pewnie będę testować kolejne chlebki na drożdżach, bo zrobienie chleba na prawdziwym zakwasie nadal lekko mnie przeraża:)

SKŁADNIKI (na dwie keksówki o wymiarach 11 x 20 cm):
- 500 g białej mąki pszennej
- 1 i 1/4 łyżeczki (4g) drożdży instant
owsianka:
- 150 g drobnych płatków owsianych (użyłam błyskawicznych z lidla i też wyszło:)
- 450 g wrzącej wody
- 2 łyżki (30 g) miękkiego masła (użyłam margaryny roślinnej)
- 2 i 1/4 łyżeczki (13 g) soli
- 1 i 1/2 łyżki (30 g) jasnego miodu (zastąpiłam łyżka cukru)
- 175 ml mleka (zastąpiłam zimną wodą)
na wierzch:
- 1 łyżka czarnego sezamu (zastąpiłam czarnuszką)
- 1 łyżka białego sezamu
- 1 łyżka płatków owsianych
do wysmarowania formy:
- masło lub margaryna
- otręby pszenne


PRZYGOTOWANIE:
1. Mąkę połączyć wymieszać z drożdżami.
2. Do miski wsypać płatki owsiane, sól i miód/cukier, zalać wrzątkiem, dodać masło/margarynę i wymieszać aż masło/margaryna się rozpuści. Następnie dolać zimnej wody.
3. Gdy owsianka przestygnie, dodajemy ją do maki z drożdżami i wyrabiamy ciasto mikserem z hakiem przez 15-20 minut. Ciasto będzie lepkie i klejące.
4. Ciasto odstawiamy do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość (około godziny).
5. Po tym czasie ciasto lekko spłaszczamy zwilżonymi dłońmi, a następnie przekładamy ciasto do keksówki wysmarowanej masłem/margaryną i wysypanej otrębami. Wierzch ciasta lekko wyrównujemy zwilżonymi dłońmi i posypujemy sezamem, czaruszką i płatkami owsianymi - odstawiamy do ponownego wyrośnięcia, aż ciasto powiększy się o ok. 70-75% (około 20-30 minut).
6. Chleb pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 50-60 minut.


 * Przepis na ten chlebek znalazłam w Kuchni nad Atlantykiem.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Kiełbasa ze słoika

Oto pomysł na domową kiełbasę na chlebek! Proste i smaczne - czyli to, co lubię. Niestety nie mam teraz czasu na przygotowanie prawdziwego rillettes, choć bardzo mam na takowe ochotę. Na szczęście pojawił się w sieci ten przepis [klik!] i uważam, że ma on sporo zalet. Po pierwsze, robi się prawie sam - wystarczy tylko doprawić mięso i przełożyć do słoiczków, nic nie musimy mieszać, pilnować, żeby się nie przypaliło... Po drugie, jeżeli wybierzemy chudsze mięso, to nasza kiełbasa nie będzie ociekać tłuszczem, bo nie trzeba tego smażyć ani dusić w smalcu... Po trzecie smakuje wybornie, jest zwarte, nie rozpada się, można je łatwo pokroić:)


Ostatnio pojawia się mniej wpisów na moim blogu, ale zapewniam was, że nadal gotuję!:) Po prostu nie mam czasu na stylizację potraw i fotografowanie, za szybko robi się ciemno, a Synuś lubi być w centrum uwagi i to on ma priorytet przed blogiem. A co słychać w mojej kuchni? Zrobiłam ostatnio niefotogeniczny drożdżowy chlebek dyniowy - opadł nieboga i wyglądał jak ciasta Nigelli w "Kuchni", za które bidulka dostała niezłą burę w recenzjach naszej polskiej blogosfery kulinarnej;) Zrobiłam też sama mleko owsiane, do tegoż chlebka, a następnie z reszty tego mleka budyń waniliowy, który wyglądał jak zmiksowane meduzy. Ale nie, nie myślcie że wywalam do śmieci te nieudane słodkości. Zjadam je i tak, mimo ich brzydoty, bo nadal są słodkie, więc mnie to urządza:)))

SKŁADNIKI:
- 0,5 kg zmielonej łopatki wieprzowej
- 2 małe ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
- łyżka majeranku lub tymianku
- łyżeczka ziaren pieprzu kolorowego, zmielić w moździerzu tuż przed dodaniem do mięsa
- sól

PRZYGOTOWANIE:
1. Mięso dobrze wyrobić wraz ze wszystkimi przyprawami, osolić i przełożyć do słoiczków.
2. Słoiczki umieścić w dużym garnku, zalać wodą do ok. 3/4 wysokości słoiczka i gotować przez godzinę.
3. Po tym czasie ostudzić i włożyć do lodówki.
4. Następnego dnia powtarzamy punkt 2, czyli jeszcze raz gotujemy słoiki przez godzinę.
5. Przygotowaną w ten sposób kiełbasę można przechowywać w lodówce do 2 miesięcy, a po otwarciu do 3 dni.


wtorek, 20 listopada 2012

Kruidnoten - holenderskie ekspresowe pierniczki

Ciasteczka te dedykuję koleżance, Dorin, która w myśl zasady "do odważnych świat należy" wyjechała do Holandii, aby podbić swymi umiejętnościami tamtejszy rynek pracy i tak jeszcze zupełnie przy okazji, podbić serca Holendrów swym nowo-odkrytym talentem cukierniczym. Przemawiając uniwersalnym językiem miłości, czyli językiem czekolady, zaserwowała znajomym tartę czekoladową z gruszkami z mojego bloga:) Nic tak nie cieszy, jak to, że korzystacie z tych przepisów i że Wam smakują:) Mam nadzieję, że tak będzie również z tymi ciasteczkami!


Heh, moje pierniczki nie wyszły tak kształtne jak na blogu Addio Pomidory, na którym je znalazłam, ale okazały się tak pyszne, że zniknęły bardzo szybko, więc najlepiej nie przejmować się kształtami i faktycznie od razu podwoić proporcje ciasta. Dlaczego skusiłam się na te ciasteczka? Ujęła mnie ta ciekawostka z przepisu źródłowego: "Są symbolem płodności, podobno dlatego właśnie nie należy ich układać na talerzyku a swobodnie rozsypywać na wzór siewcy siejącego ziarna". Zatem kochajcie się i rozmnażajcie, jak radzi wam Matka Karmiąca, i objadajcie się Smakołykami, bo życie jest za krótkie, żeby sobie odmawiać takich drobnych przyjemności:)


PS. Oczywiście musiałam dokonać weganizacji tego przepisu:))) (moje zmiany w nawiasach)

SKŁADNIKI:
- 115 g mąki tortowej
- duża szczypta proszku do pieczenia (przez przypadek pominęłam ten składnik)
- 1 łyżeczka przyprawy do piernika
- pół łyżeczki kakao (pominęłam)
- 50 g cukru
- szczypta soli
- 50 g miękkiego masła (użyłam roślinnego)
- 1 łyżeczka miodu (zastąpiłam syropem owocowym)
- 2 łyżki mleka (zastąpiłam wodą)

PRZYGOTOWANIE:
1. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 160 stopni, blaszkę wykładamy papierem do pieczenia
2. Do miski przesypujemy wszystkie składniki i szybko zagniatamy ciasto
3. Nabieramy kawałeczki ciasta w dłoń i formujemy małe kulki wielkości orzecha laskowego (moje były trochę większe, powiedzmy wielkości orzecha włoskiego). Z podanej porcji uzyskamy ich około 40 (mi wyszło 30).
4. Układamy na przygotowanej blasze zachowując odległości i pieczemy 20 minut.
5. Studzimy i przekładamy do puszki (nasze zniknęły zanim zdążyły dokładnie ostygnąć). Przechowujemy szczelnie przykryte. 

piątek, 2 listopada 2012

Dyniowe bułeczki z rodzynkami

Coś pysznego do podjadania w te pochmurne jesienne dni:) Gdy tylko ujrzałam te złocisto-żółciutkie bułeczki u Kamili z Ogrodów Babilonu, wiedziałam że muszę je wypróbować. Hipnotyzowały kolorem, a lista składników z łatwością dała się przerobić na wersję wege:) Zamiast mleka: woda, zamiast masła: bezmleczna margaryna - i gotowe!


Nigdy bym nie pomyślała, że będę reinterpretować przepisy drożdżowe. Mając w pamięci moje spektakularne porażki, powinnam raczej z aptekarską dokładnością odmierzać składniki (korzystając z wagi, a nie mojej miary "na oko"), i to identyczne jak stoi w przepisie, a nie podmieniać na swoje widzimisie:) Ale udało się! To lubię w dobrych przepisach - podać informację na temat tego do jakiej konsystencji ciasta dążymy: czy ma być lepkie, czy zwarte, czy elastyczne! To ważne informacje dla takich błądzących w świecie wypieków owieczek jak ja:)))


SKŁADNIKI:
- 325 g mąki orkiszowej typ 700 (użyłam mąki do pizzy i trochę luksusowej, dlatego potrzebowałam jej nieco więcej)
- szklanka puree z dyni (przepis na puree jest np. tutaj)
- 5 g drożdży instant
- 30 g masła (użyłam bezmlecznej margaryny)
- 75 ml mleka (zastąpiłam wodą)
- 50 g cukru
- sól
- 1 łyżeczka pasty waniliowej (użyłam cukru z wanilią)
- 1/3 szklanki rodzynek
- 1 łyżka rumu (użyłam likieru ziołowego)

PRZYGOTOWANIE:
1. Rodzynki namoczyć w rumie/likierze. 
2. W misce wymieszać puree z dyni, roztopioną margarynę/masło i ciepłe wodę/mleko, dodać sól, cukier i cukier z wanilią, dodać mąkę oraz drożdże i ugniatać ciasto, jeżeli jest lepkie dodać trochę mąki, aż osiągnie konsystencję ciasta na pizzę. 
3. Zagniatać ciasto około 10 minut, następnie dodać rodzynki i ugniatać, aż ciasto będzie odchodziło od boków miski, utworzyć kulę, przykryć ściereczką i pozostawić w ciepłym miejscu, aż podwoi swoją objętość (moje wyrastało godzinę z hakiem). 
4. Ciasto podzielić na części i delikatnie uformować kulki, które należy umieścić w formie wyłożonej papierem do pieczenia (np. w tortownicy), pozostawiając około pół centymetra przestrzeni pomiędzy kulkami. Tak przygotowane bułeczki przykryć i pozostawić do wyrośnięcia aż podwoją swoją objętość. 
5. Wierzch bułeczek posmarować żółtkiem rozmieszanym z łyżką mleka (ja posmarowałam oliwą) i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180° C na około 20 minut.
6. Idealnie smakują z dżemem, z bananem (kanapka a'la Małysz, jeśli ktoś jeszcze pamięta te reklamę;) albo z masełkiem (to wersja Miśka) :)

PORADA DNIA:
Moja kuchnia jest dosyć chłodna (okno, w dodatku nieszczelne, na północ, a kaloryfer nie działa), więc aby stworzyć warunki przyjazne wyrastającemu ciastu drożdżowemu, opatentowałam trzy sposoby:
1. Dla posiadaczy ekspresu do kawy z płytką na zagrzanie kubka: idealne miejsce na miskę z ciastem. W naszym ekspresie ta płytka nie nagrzewa się zbyt mocno, można przyłożyć dłoń i jest po prostu przyjemnie ciepła, ale i tak na wszelki wypadek płytkę nagrzewam i wyłączam w momencie umieszczenia na niej miski z ciastem.
2. Dla posiadaczy garnka i wody: wodę zagotować i zostawić ciepłą parującą w pobliżu miski z ciastem drożdżowym. Nie kładziemy miski na garnku, bo temperatura mogła by być za wysoka, ale tuż obok tworzy miły, cieplutki klimat.
3. Dla gotujących obiady: ugotować obiad. Temperatura pomieszczenia na pewno się ociepli, a to nasze ciasto lubi najbardziej:)


środa, 31 października 2012

Wegańskie placuszki z polewą morelowo-bananową

O tym, że można piec wegańskie ciasta już się przekonałam. Można - i są równie pyszne jak te jajeczne, maślane i mleczne:) Teraz naszła mnie ochota - i to przeogromna - na naleśniki! Kto tu zagląda regularnie, ten wie, że jak mnie na coś najdzie chęć, to nie odpuszczam, dopóki nie znajdę satysfakcji! Zrobiłam więc, z jakiegoś nieznanego mi bliżej bloga, placuszki bananowe... Ich jakość jednak pozostawiała wiele do życzenia... Nie dało się ich odwrócić na patelni, tak aby się nie rozwaliły, były gumowate i a w smaku - bez polotu!


Dlatego właśnie trzeba sięgać do sprawdzonych źródeł! Takim na pewno jest blog córki Grażyny, która gotuje o wdzięcznej nazwie Śmierć Kanapkom:) Jej przepis na piwne naleśniki od razu mnie zaintrygował! Po pierwsze primo, lubię piwo. Po drugie primo, lubię naleśniki. Po trzecie primo, ten blog jest w 100% wegański, a ponieważ nadal nie mogę jeść mleka i jaj, bo Synuś wygląda wtedy jakbyśmy mu masowali twarz papierem ściernym - to przepis okazał się idealny dla mnie! Wierzcie lub nie, ale można zrobić naleśniczki bez mleka i jaj, tak aby wyglądały i smakowały, jak te zwierające te produkty:))) Wiadomo, że pewnie nigdy nie będą tak puszyste, jak prawdziwe naleśniory, ale na bezrybiu i rak ryba, więc nie narzekam:)


SKŁADNIKI:
- 200 ml ciemnego piwa (użyłam podpiwku słodowo-chmielowego, bo jest słodszy i mniej goryczkowy niż piwo)
- 2 łyżki cukru
- 5 łyżek oleju
- szklanka mąki
- łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta imbiru w proszku (opcjonalnie)
- szczypta soli
polewa:
- pół słoiczka dżemu morelowego
- pół banana
PRZYGOTOWANIE:
1. Składniki na ciasto naleśnikowe zmiksować na gładką masę - jako ostatnie dodajemy piwo/podpiwek (pilnując by się jak najmniej wygazowało, lejemy po ściance naczynia w którym miksujemy). Aby się łatwo przewracało ciasto musi być dość gęste (nieco gęstsze niż na tradycyjne naleśniki), smażymy małe pancake'i na złoty kolor z obu stron.
2. Dżem morelowy rozpuścić w garnuszku na wolnym ogniu, dodać pokrojonego w plasterki banana i chwilę pogotować, aby banan nieco zmiękł, ale się nie rozpadał.
3. Placuszki podawać polane ciepłym sosem morelowo-bananowym.


niedziela, 28 października 2012

Kanapka ze stekiem z rozbefu, julienne z ogórka i pesto pietruszkowym

Czasami trzeba odreagować. Zmienić coś. Wyrwać się z rutyny. Tak się ostatnio w mojej kuchni zrobiło słodko i wegańsko, że Mięsna Strona Mocy we Mnie zaczęła głośno wołać: ratunku!!! help!! tu jestem!!! nakarm mnie:))) W takich sytuacjach zawsze budzi się we mnie superbohater. Znacie to uczucie? Jesteście pewni siebie. Odważni. Pelerynka delikatnie furkocze na wietrze. Zrobię ci kanapkę ze stekiem wołowym Mięsna Strono Mocy we Mnie! Uratuję cię! Nie bój nic.


Mięsna Strona Mocy we Mnie stała się jednak zwyczajnie nienasycona ostatnimi czasy, a przecież dokarmiałam ją solidnie. Była zupa gulaszowa z ugotowaną na mięciutko łopatką wieprzową. Był stek z karkówki. Był kurczak z piekarnika pieczony na butelce - specjalność kuchni mojego teścia. Mam nadzieję, że tą soczystą kanapką ostatecznie zatkam jej usta:)))



SKŁADNIKI:
- 1,5cm grubości plaster rozbefu
- bułka biała zwykła
- odrobina musztrady dijon
- ogórek zielony długi
- pęczek pietruszki
- ząbek czosnku
- oliwa z oliwek
- gruba sól (ja użyłam himalajskiej różowej, ale może być np. morska)
- pieprz ziarnisty
- suszony rozmaryn

PRZYGOTOWANIE:
1. Plaster mięsa włożyć do foliowego woreczka, posypać go z dwóch stron solą, pieprzem i rozmarynem, a następnie rozbić pięścią/ tłuczkiem/ kulką na płaski kotlet.
2. Mięso ułożyć na suchej (w sensie bez tłuszczu) patelni grillowej i najlepiej docisnąć prasą do steków, aby równo się wysmażyło. Ja obecnie nie mogę jeść surowizny, więc zrobiłam stek mocno wysmażony (po 5 minut z każdej strony), ale oczywiście można zrobić stek bardziej krwisty (np. po 3 minuty z każdej strony).
3. W czasie gdy stek się smaży, przygotowujemy julienne z ogórka: jeżeli mamy specjalny nożyk/ obieraczkę do julienne to przeciągamy kilka razy wzdłuż ogórka (moim nożykiem zamiast wiórków wychodzi tagiatelle julienne, ale nadal ćwiczę), jeśli nie mamy specjalnego nożyka, to po prostu kroimy ogórka na długie cienkie paski.
4. Pesto: pietruszkę siekamy dość drobno - można  nożem, albo półksiężycem do ziół (mój ulubiony siekacz) albo blenderem, następnie dodajemy przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, szczyptę soli i odrobinę oliwy (tylko tyle aby skleiła siekaną pietruszkę).
5. Bułkę przekroić na pół, posmarować musztardą dijon, układamy garść wiórków julienne, na to przekrojony na pół stek, nakładamy łyżkę pesto i dociskamy górną częścią bułki tak aby nadmiar oliwy i soków ze steku wchłonął się w miąższ bułki - i gotowe:) Zajadać ze smakiem:)))

PS. A teraz się pochwalę, co ostatnio wygrałam w blogowych konkursach:)))


Oto forky wygrany w konkursie na blogu Fuzja Smaków. Niestety nie podzielam entuzjazmu innych blogerów testujących to narzędzie.
Po pierwsze, mam ręce z azbestu i nie boję się pryskającego tłuszczu. 
Po drugie, nie grilluję za często z powodu braku grilla/ działki i z powodu posiadania sumienia, które nakazuje mi nie grillować na balkonie/ nad jeziorem/ w parku/ na trawniku przed blokiem. 
Po trzecie, dbam o delikatną powierzchnię moich patelni (teflonowych i ceramicznych) i drżę używając ostrego forkiego w tych delikatnych warunkach. 
Po czwarte, forky nadaje się jedynie do przewracania steków - nie przewrócisz tym mielonego ani ryby, bo się rozwali, a przewracanie kawałków pokrojonego kurczaka, to zadanie ponad moją cierpliwość.


Dużo bardziej satysfakcjonujące było wyróżnienie u Aluchy i jej spersonalizowana nagroda-niespodzianka! Tu wszystko było trafione!

Po pierwsze, różowa książeczka z przepisami na moje ulubione mufinki:)



Po drugie, różowa foremka na kostki lodu z pomysłem na... lodowe kostki rosołowe:)


Po trzecie, pyszny dżemik jabłkowo-gruszkowy - idealne połączenie kremowej konsystencji musu jabłkowego i  kostek gruszki idealnie al dente:)


Po czwarte, zielonogórska karteczka z Bachusikami (w tle) i kilkoma Aluchowymi sekretami, które jednak zachowam dla siebie:)))


Dzięki Ci Alu! Uwielbiam takie niespodzianki:)))


niedziela, 7 października 2012

Wegańskie mufinki z dżemem wiśniowym

Eksperymentów wegańskich ciąg dalszy... Bez jaj i mleka. Bez masła. Za to z margaryną. Do kruszonki. Bezmleczną. O dziwo, wcale nie jest łatwo takową znaleźć. Nastała mania uszlachetniania wszystkiego masełkiem i mleczkiem, chociaż 1% - ale dołożą... A jak już nie ma nabiału, to jest lecytyna sojowa, a soja, to kolejny alergizujący element, którego staramy się unikać. Ach, i do listy zakazanych produktów doszły nam ryby - na szczęście rzadko używane w słodkich wypiekach;)


Te mufinki odkryłam zupełnie przypadkowo. Wymyśliłam sobie, że zjadłabym takie babeczki z dżemem. Gdy robiłam je po raz pierwszy nie miałam jeszcze ograniczeń dieteycznych, więc zamiast części soku/wody dodałam jogurtu nauturalnego (i powiem wam na marginesie, że te jogurtowe od moich wege niewiele się różnią). Włożyłam blachę z mufinami do piekarnika i nagle olśnienie! - Zapomniałam o jajach! Wracam do przepisu i ze zdumieniem stwierdzam, że ten o takowych nie wspomnia! A to przecież przepis z Kwestii Smaku, tam raczej nie ma błędów w liście składników... Ku mojemu zdumieniu wyszły idealne - wilgotne, puszyste - nawet na drugi dzień i do tego ta chrupiąca skórka i kwaskowy dżem w środku!




SKŁADNIKI (16 sztuk)
ciasto
- 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
- 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
- 3/4 szklanki cukru
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 3/4 szklanki soku jabłkowego
- 1/3 szklanki oleju roślinnego
- 1 łyżeczka octu winnego
- 16 łyżeczek dżemu (ja użyłam konfitur wiśniowych, dość zwartych/ gęstych w konsystencji, galaretkowate mogą się rozpuścić i zamoczyć ciasto podczas pieczenia)
kruszkonka:
- 100 g mąki
- 50 g margaryny bezmlecznej
- 50 g cukru
- kropelka olejku migdałowego

PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nastawic na 175 stopni
1. Mąkę pszenną i ziemniaczaną przesiać do miski i dodać wszystkie pozostałe składniki oprócz dżemu - wymieszać łyżką i ciasto gotowe (mogą pozostać małe grudki mąki)
2. Przygotować kruszonkę: do miski wsypać mąkę, cukier, kropelkę aromatu migdałowego i całość zalać roztopionym i gorącym masłem - szybko zagnieść i rozdrobnić na bardzo małe okruszki.
3. Do foremek mufinkowych nałożyć 2 spore łyżeczki ciasta, na to ułożyć łyżeczkę dżemu i przykryć pozostałą częścią ciasta, tak aby około pół centymetra zostało od górnego brzegu foremki, wierzch posypać kruszonką.
4. Piec 20-25 minut, aż patyczek wetknięty w w mufinę po wyjęciu będzie suchy:)


Smakują dużym i małym brzuszkom! 
I jak stwierdził Julek: "ładnie pachną" :)