wtorek, 9 sierpnia 2011

Kotleciki z tuńczyka

Jakoś opuściła mnie wena ostatnimi czasy... Nie tylko nie chce mi się gotować, ale nawet nie chce mi się jeść... To znaczy, odczuwam głód, ale nie mam żadnych fanaberii kulinarnych, jak to zwykłam nazywać, polegających na tym, że jednocześnie mam ochotę na dziesięć skrajnie różnych produktów. Jadam teraz dania banalne, tak proste jak te kotleciki z tuńczyka, ziemniaków i natki pietruszki. Do tego gotowy sos chilli z dodatkiem cytryny.


A gdyby tak zjeść nienazwaną substancję? Ktoś musiałby mi to podać. Ostatnio widziałam konkurs w telewizji kulinarnej - zaproszeni goście jedli znane im potrawy pod postacią pierożka. Jeden krył w sobie bliny z kawiorem zmielone na farsz, a drugi farsz był ze zmielonego sushi. Jak bardzo forma determinuje nasze doznania kulinarne, to niesamowite!

"Przesadą byłoby twierdzenie, że znajomość nazwy zmienia smak. Niewątpliwie jednak modyfikuje nasz stosunek do smaku, sposób, w jaki go odbieramy. Jedzenie, którego nazwy nie znamy, próbujemy z wahaniem, z większą uwagą, ostrożniej. Gdy tylko znamy nazwę - zjadamy ją. Spożywamy polewę z języka, trawimy plastry słowników."*


SKŁADNIKI:
- 2 puszki tuńczyka w sosie własnym
- pęczek pietruszki
- 1 cebula
- 2 czosnki
- 1 duży ziemniak
- 1 jajko
- sól i pieprz
- do podania: sos chilli z cytryną (np. tao-tao), idealnie pasuje do kotlecików szklanka kefiru

PRZYGOTOWANIE:
1. Ziemniaka ugotować w mundurku, potem obrać i podusić na puree.
2. Pietruszkę, cebulę i czosnek maksymalnie drobno poszatkować i wymieszać z ziemniakami.
3. Dodać odsączonego tuńczyka i jajko - całość dokładnie wyrobić. Doprawić solą i pieprzem.
4. Formować małe kulki, spłaszczyć je jak kotlet mielony i smażyć na złoty kolor.
5. Podawać z sosem chilli.


Zatem wyruszam na poszukiwania nienazwanego jedzenia. Nie jest jasne dokąd prowadzi ta droga...

* Roger-Pol Droit "101 zabaw filozoficznych. Doświadczenie codzienności", "30.Jeść nienazwaną substancję", s.72, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2004

35 komentarzy:

  1. jak na brak weny, to kotleciki są fajne - jeszcze takich nie jadłam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może najwyższy czas na wakacje? Wena wróci?! Kotleciki bardzo smaczne, robię podobne. Przy braku chęci też chciałabym być choć taka pomysłowa. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. @basiaP: hehe, dzięki za miłe słówka:))) spróbuj, polecam!:)

    @Kamila: tak, wakacje od następnego tygodnia, też czuję, że to jest przyczyną mojego kuchennego lenistwa:) dzięki! pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. no właśnie się bałam,ze juz nie jesz:)
    fajny przepis:0ja mam popisowe spaghetti z tuńczykiem i fetą,przypomniałaś mi ,że dawno nie robilam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Robiłam kiedyś podobne kotleciki i były pyszne. Czasem nadchodzi brak chęci na wszystko, na szczęście jest to przejściowy stan :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @asica: hehe, jem nadal:) dzięki:) twoje spaghetti brzmi cudnie!:)

    @sylvvia: mam nadzieję, że mi szybko przejdzie ten stan:)))) dzięki, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gosia ja uwielbiam tuńczyka! normalnie przepis dla mnie :-) i piękny talerzyk :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. goh., na wakacje i basta! a kubki smakowe same się zregenerują - przy okazji może zostaniesz pionierką nowych smaków ;) a może spacja kuchenna to znak czegoś innego ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Gosiu! Nic na siłę, apetyt i ochota na gotowania wróci na pewno;)
    A takie kotleciki - pycha!

    OdpowiedzUsuń
  10. @Gosiu: no patrz jak trafiłam:) dzięki!:)

    @Magda: tak zrobię:) spacja kuchenna - kolejny ładny zwrot w twoim wydaniu:))) tak to teraz będę nazywać:) niemniej jednak udam, że nie rozumiem co insynuujesz;)

    @Anno-Mario: no właśnie, nic na siłę:) już się nie mogę doczekać aż ta chęć mi powróci:))) dzięki, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Banalne? Moze. Ale na pewno smakowite!

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne te tuńczykowe kotleciki!
    idealne na piątek. do zrobienia ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Nazwanie ich banalnymi jest nie na miejscu :D Są po prostu idealne!

    OdpowiedzUsuń
  14. @Maggie: proste i smaczne, to na pewno:)

    @Magda: ;)

    @Karmelitko: cieszę się, że ci się spodobały:)

    @Arvén: dziękuję:) bardzo mi miło, że ci się spodobały:))) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. och, Gosiu, jak jak tęskniłam za Twoim nowym postem!!! Kotleciki z tuńczyka chodzą za mną od kilku dni, bo znalazłam przepis na martha stewart living i mi się spodobał. Teraz go widzę u Ciebie i jeszcze bardziej go sobie zwizualizowałam.
    A Pola Droita nie mogę znaleźć w żadnej bibliotece u mnie i będzie w końcu trzeba chyba kupić :) bo mnie intryguje. Na razie czytam dzięki Tobie Cortazara i podoba mi się, chociaż widać że pisał to kilkadziesiąt lat temu :)

    Pozdrawiam ciepło na przekór ohydnej pogodzie
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  16. @Monika: heh, fajnie, że jesteś taka cierpliwa:))) i widzisz, tym razem bez piekarnika się obyło:))) specjalnie dla ciebie!

    Droita fajnie mieć pod ręką, bo to jest taka książka do której się wraca od czasu do czasu - są 2 części: 101 zabaw filozoficznych i 51 zabaw z rzeczami - ale ta pierwsza chyba lepsza:)

    Cieszę się też że odkryłaś Cortazara:) pozdrawiam równie ciepło mimo pochmurnego poranka:)

    OdpowiedzUsuń
  17. To lubię, znajduję ciekawy przepis, okazuje się,że składniki posiadam..nic tylko popełnić kotleciki. Dzięki Goh;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeszcze takich nie jadłam, ale widziałam je już na tylu blogach, że muszę w końcu spróbować, bo tuńczyka ubóstwiam. Ładnie wyglądają :)
    Miłych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ano, kotleciki z tuńczyka to jedne z moich ulubionych. Dobre na taki szybki obiad. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak wrócę z wakacji to z pewnością zrobię te Twoje szybkie kotleciki :-)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. @Sabienne: super! cieszę się, że mogłam cię zainspirować:)

    @kikimora: spróbuj, to dobry sposób na przyrządzenie go:) dzięki!

    @shaday: dobre, to prawda:) pozdrawiam!

    @Gosiu: fajnie masz że już sobie wakcjujesz, ja jeszcze muszę poczekać... 2 dni:DDD pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetna odmiana do konsumpcji tuńczyka ;-))


    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  23. Gosiu, pyszne kotleciki!
    Wena pojawia sie i znika.Na pewno wroci!

    OdpowiedzUsuń
  24. Gosiu, dziękuję wielce za ominięcie piekarnika :))) doceniłam to oczywiście i już się nie foszę :)

    Pozdrawiam jesiennie
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  25. A może to rodzaj przemęczenia kuchennego..? Albo udzielił Ci się ponury nastrój pogody? :)
    To prawda, istnieje wprost niesamowite przełożenie doznań wzrokowych na smakowe przy jedzeniu.. nie można zaprzeczyć, że ładnie wyglądające, ładnie podane potrawy smakują nam bardziej, niż zwyczajne dania. To chyba taki efekt pierwszego wrażenia - podobnie jak przy spotykanych ludziach, można je zmienić, ale jest to trudne. Gdy potrawa wygląda pysznie, to pobudza nasze zmysły niezależnie od jej faktycznej (nie raz) miernoty smakowej. Choć nie raz przeżywałam rozczarowanie, wybierając w cukierni najbardziej smakowite (zdawałoby się) ciasteczka.. a potem doznając 'efektu gumy'.. no i na pewno takiego ciastka w postaci papki nie wybrałabym jako najlepsze, oceniając je jedynie po smaku.. a najlepsze często są dania najprostsze (a chociażby pleśniak? Nie jest to cudo z francuskiej kawiarenki, a jednak smak wspominamy z pewnym uczuciem.. :) ). Dlatego ciekawa jestem, jaki nienazwany smak zamierzasz odkryć.. :)
    I jeszcze dodam, że Twoje kotleciki z tuńczyka wyglądają dokładnie tak jak powinny.. czyli pełna symbioza doznań smakowych (tak sądzę) i estetycznych, dających skondensowany efekt niesamowitej pychoty.. oj tak! <3
    Pozdrawiam cieplutko czekając na nienazwane wnioski z wyprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zawsze twierdziłam, że nie przepadam za tuńczykiem, ale potem zrobiłam smaczny sos z tuńczykiem i stwierdziłam, że jest smaczny! Myślę, że Twoje kotleciki też by mi zasmakowały :)

    OdpowiedzUsuń
  27. To chyba nijakie lato jest odpowiedzialne za brak weny. Mam podobnie. Apeluję o powrót weny, bo bardzo lubię podpatrywać, co gotujesz.

    Kotlety pięknie się prezentują - miałabym smaka na nie.

    OdpowiedzUsuń
  28. @Amber: dzięki i dzięki za słowa otuchy w sprawie weny:)

    @Monika: cieszy mnie to niezmiernie:)) pozdrawiam wieczornie:)

    @Panno L: wow, jaka rozbudowana wypowiedź kochana:))) pewnie to przemęczenie i demobilizująca ponura pogoda zarazem:)

    ja też tak mam że jem oczami, dlatego tak ekscytujące było spożywanie różnych dań w dark restaurant w absolutnych ciemnościach (właśnie sobie przypomniałam, że już jadłam nienazwane i wręcz niewidoczne dania:) faktycznie je się ostrożniej:) teraz w czasie urlopu zamierzam zrobić krótki wypad do Czech i postanowiłam zjeść danie, którego nazwy nie będę potrafiła przetłumaczyć na pl:)

    dzięki i pozdrawiam cieplutko:)))

    @Burczymiwbrzuchu: często wracam do składników spożywczych, o których myślę że ich "nie lubię", tylko po to żeby je odkryć na nowo:))) tak miałam ostatnio z bakłażanem. warto próbować:)

    OdpowiedzUsuń
  29. mi też brakuje weny. starcza jej jedynie na śniadania :)
    co do nazw - jest coś na rzeczy. a przynajmniej posiadania świadomości, co się wkłada do buzi :)

    OdpowiedzUsuń
  30. fajne te niby proste, ale jak smakowite kotleciki :)

    OdpowiedzUsuń
  31. @Kaś: może to przez tą pogodę tak nic się nie chce, u nas znowu pada... zgadzam się z tobą: z tymi nazwami coś jest na rzeczy:)

    @Bazylia: dzięki:)

    @elżunia: dziękuję, pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ciekawy pomysł z tymi pierożkami... Kotleciki super, jeśli to jest u Ciebie brak weny, to ja poproszę o jedną porcję Twego braku weny... ;-P pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  33. @Aurora: chętnie bym się poddała takiemu testowi pierożkowemu:) ciekawe jaki miałabym wynik? hehe, dzięki:) częstuj się brakiem weny;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za uwagi i komentarze:D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.